Mazurskie gotowanie Piotra Galińskiego

  • 2

W kuchni jurora "Tańca z gwiazdami" jest ciepło, przyjemnie i pachnie zupą. O tej porze roku gotuje eintopfy i kwasimordy z grzybami.

         
ocena: 4/5 głosów: 2
Mazurskie gotowanie Piotra Galińskiego
Marta Chowaniec: Rozsławił pan zupę z pokrzywy. Pokrzywa na zupę rośnie za płotem pana domu i zakłada pan rękawice gumowe, żeby ją zerwać?

Piotr Galiński: Nauczyłem się zbierać pokrzywę bez rękawic. Młoda wiosenna, zrywana w połowie kwietnia pokrzywa w ogóle nie piecze i najsmaczniejsza jest wtedy, kiedy ma dziesięć centymetrów. Gorzej jeśli chce się zrobić zupę w pokrzyw w lipcu, wtedy można zbierać tylko czubki pokrzyw, dosłownie cztery listki. Przy jej krojeniu można się poparzyć, dlatego zaraz po zebraniu sparzam liście wrzątkiem.

Tak jak cebulę?

Dokładnie. Pokrzywa przy krojeniu daje takie charakterystyczne ciepło w palce, ale to jest dobre na reumatyzm (śmiech).

Ta pokrzywowa na rosole zawsze się panu udaje?

Nie da rady tego zepsuć. Do żadnych zup nie dodaję gotowych przypraw warzywnych. Można ich uniknąć. Jeśli kocha się gotowanie i trochę czasu poświęca się na nie, to można ominąć glutaminianu sodu. On zabija smak, każda zupa jest słodkawa. Przepadam natomiast za majerankiem. W mojej książce kucharskiej „Taniec z garami” jest też przepis na tzw. szklany rosół, przezroczysty, gotowany na piersi z kurczaka i białych częściach warzyw.  

Pamięta pan, kiedy ugotował pierwszą zupę?

Pierwszą zupę, jak to się na wsi mówi, „ugwazdałem” dawno temu, bo prawie trzydzieści lat minęło, a był to rosół. Gotowałem go sześć godzin, stale dolewałem wody, marchew się zupełnie rozgotowała, solanka się zrobiła, pies tego nie chciał zjeść. Następnie gotowałem pieczarkową, która wyszła świetnie. Pomagałem sobie taką „cegłą” kuchenną pt. „Kuchnia polska”, którą otrzymałem od siostry. Teraz już nie korzystam z żadnych książek kucharskich. Mnie zawsze temat gotowania interesował, tylko rzadko miałem czas na gotowanie. Jeśli żyje się na walizach przez trzydzieści lat, to w końcu chce się gdzieś osiąść i coś ugotować. W pewnym momencie życia kupiłem sobie zrujnowane gospodarstwo na Mazurach, które odbudowałem i znów zatęskniłem za domowym zapachem rosołu.

Na wsi inaczej się gotuje niż w mieście?

Oczywiście. Wszystkie warzywa mam z domowego ogródka. Wiem na pewno, że w tym miejscu, gdzie je sadzę, nie było nawozów sztucznych. Chemii nie stosuję, mam zwierzęta, które dostarczają naturalnego nawozu. Na wsi nauczyłem się nie wyrzucać jedzenia. Niezjedzone jedzenie przez ludzi zjadają zwierzęta. Są u mnie pojemniki na obierki, osobno na niezjedzony chleb, bo mam wielką przepastną kuchnię. W mieście, jak ma się kuchnię 2 na 3, nie jest to możliwe.

Kuchnia jest największym pomieszczeniem w pana domu?

Tak, i całe szczęście, bo tam jest ciepło i przyjemnie i pachnie zupą. Albo całe głowy kapusty kiszę w beczce w piwnicy. Potem je kroję na pół, gotuję z grzybkami i śliwkami. Można ją też podawać inaczej: rozchyla się liście, faszeruje mięsem i taką głowę wkłada się do piekarnika. W moim domu hołduje się temu, że w konkretnych porach roku gotuje się odpowiednie potrawy, czyli teraz gotujemy kapuśniaki, tzw. kwasimordy z pierogami z ciemnobrązowej soczewicy, z bardzo dużą ilością grzybów. Być może jutro będę gotował eintopfa, mocno warzywną zupę z kiełbasą i mięsem. Jeśli się taką zupę stawia na stół, to łyżka ma stać w pionie, tak ta zupa ma być gęsta.

Nad tym eintopfem nie myśli się o rumbie?

Absolutnie nie, gotowanie jest odskocznią od tańczenia, od układów choreograficznych. Przy moim stole drewnianym kupionym za 20 zł gdzieś na szmelcowisku powstawała np. choreografia do musicalu „Chicago” ale wtedy nie gotowałem.

Tancerze nie muszą trzymać diety?

Nawet nie wie pani, jakie tony jedzenia pochłaniają tancerze! Ale w tańcu spalają kalorie. Żadna tancerka nie będzie otyła. Może być niska, lekko korpulentna ale wtedy taka budowa sprawia, że łatwiej jest jej tańczyć tańce latynoamerykańskie. Jest szybsza, ma mocno osadzony środek ciężkości. W Polsce nie istnieje coś takiego jak ścisła współpraca między dietetykiem, trenerem a parą taneczną. Sam uważam, że dieta powinna być dostosowana do cyklu treningowego, dietą możemy regulować sukces, czyli samopoczucie danego dnia. Zalecam dietę białkową, niskowęglowodanową.

Odchudzał się pan kiedyś?

Tak, ale nie piłem samej wody, tylko ograniczałem produkty mączne, moje ukochane pierogi domowej roboty, z dwoma żółtkami, z łyżeczką oliwy czy sklarowanym masłem. Przestałem sobie folgować, schudłem 5 kilo i czuję przypływ energii.

Czego pan nie lubi?

Naleśników z dżemem, ale już krokiet z mięsem ma rewelacyjny smak.