Stan wolnego umysłu

  • 13

Klaudia Wojciechowicz opowiada o tajemniczej diecie antycandidowej i podaje przepisy na dania, którym nie można się oprzeć.

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Stan wolnego umysłu
Marta Chowaniec: Prowadzisz bloga, na którym zamieszczasz przepisy dla osób takich jak ty, czyli na diecie antycandidowej. Na czym ona polega?

Klaudia Wojciechowicz: Candida to grzyb, która każdy ma w sobie, w przewodzie pokarmowym. Jest on odpowiedzialny za gospodarkę cukrową w naszym organizmie. Zwykle jest ona w równowadze, ale czasem dochodzi do przerostu candidy, np. w skutek przyjmowania antybiotyków lub nieodpowiedniej diety bogatej w cukry proste czy picia za dużej ilości kawy i alkoholu.

Ale w jaki sposób candida daje nam o sobie znać?

Zaburzeniami w przewodzie pokarmowym, można mieć alergię, niemożność skoncentrowania się, problemy z pamięcią, stany depresyjne; tych objawów jest bardzo dużo. U mnie objawiało się to tym, że stale wypadały mi włosy. Zrobiłam wszystkie badania łącznie z analizą pierwiastkową włosa.

W takim razie jak można zbadać, że mamy problemy z candidą?

Są odpowiednie badania lekarskie. Można też zrobić Vega Test. Jest to elektropunktowa metoda diagnostyki medycyny maturalnej.

Czyli szarlataneria?

Trochę tak (śmiech) ale działa. Można przecież wykonać Vega Test a potem potwierdzić go standardowymi badaniami lekarskimi.

I jak sobie radzić?

Podstawową metodą walki z candidą jest dieta. Jest też dużo preparatów ziołowych. Chodzi o przywrócenie równowagi w organizmie.

Od kiedy jesteś na diecie?

Od listopada, prawie 2 lata. Przez sześć tygodni jest się na bardzo rygorystycznej diecie, nie można jeść np. marchewki, bo zawiera za dużo cukru, nie można jeść niczego z pszenicy ani chleba ani ciasta ani makaronu. Druga ważna rzecz to odstawienie wszelkiego nabiału. W groszku konserwowym też jest cukier, więc ogólnie unika się wszystkiego co konserwowane. Nie wolno pałaszować wszelkich orzechów. Absolutnie zabronione są ziemniaki. Nie je się też kiszonek. Nie można pić kawy.

Niewiele zostaje do jedzenia.

Można jeść brązowy ryż i zielone warzywa. Po tych sześciu tygodnia można już chrupać marchewkę i słodkie owoce. Nigdy nie wraca się natomiast do produktów fermentowanych, cukrów prostych i nabiału. Można jeść ryby, tylko nie tłuste oraz wieprzowinę. Od czasu do czasu można pozwolić sobie na produkty z mleka koziego.

Ile schudłaś?

10 kilo. Nie mam też uczucia zmęczenia po posiłku co mi się zdarzało, kiedy jadłam standardowe posiłki. Nic nie zalega na żołądku. Nigdy też nie czuję się przejedzona ani głodna. I ten cudowny stan wolnego umysłu… naprawdę (śmiech).

Ale przepisy tworzysz na zasadzie wykluczenia.

Biorę przepis i patrzę, co jest w nim największym problemem i jak można to zastąpić. Moim ulubionym autorskim przepisem są lody z mleka owsianego.

Porowo kokosowo

Składniki:
dwa pory
kilka ziemniaków
garść orzechów pinii
garść migdałów
garść orzechów włoskich
pół puszki mleka kokosowego


Ziemniaki i jednego pora obieramy, kroimy i gotujemy a następnie miksujemy blenderem. Drugiego pora kroimy drobno i podsmażamy. Dorzucamy podprażone na patelni i pokrojone orzechy. Dolewamy mleko kokosowe i dorzucamy podsmażonego pora. KONIEC.

Sałatka ziemniaczana na zielono

Składniki:
ziemniaki ( ile kto lubi)
pęczek szczypiorku
jedna cebula ( może być fioletowa, ładnie się komponuje kolorystycznie)
pół cukinii
fasolka zielona ( garść albo dwie)
czosnek ( znowu ile kto lubi)
garść lub dwie rukoli
sól, kolorowy pieprz,oliwa, ocet winny

Wszystkie warzywa ( no dobrze poza cebulą i czosnkiem) dokładnie płuczemy. Fasolkę i ziemniaki gotujemy ( ja z lenistwa gotuję zawsze ziemniaki w mundurkach).

Tu dwie uwagi na marginesie, po pierwsze dobrze gotować pod przykryciem oszczędza się czas i gaz po drugie nie wylewajcie wody ani po gotowaniu fasolki ani ziemniaków, ostudźcie ją i podlejcie kwiatki a zobaczycie co się będzie działo. Odkąd podlewam moje zioła wodą po gotowaniu warzyw przypominają tropikalną dżunglę.

Ugotowaną fasolkę kroję i podsmażam dodatkowo na maśle. Cukinię kroję w talarki, cebulę siekam drobno, czosnek wyciskam, pieprz tłukę, ziemniaki obrane kroję w dużą kostkę. Wszystko razem mieszam i doprawiam oliwą, octem winnym ( koniecznie!) i grubo ziarnistą solą morską.
Jak wam się podoba?

I teraz ostatnia uwaga na marginesie. Jeśli posmakowała wam ta sałatka jedzcie jej ile wlezie póki jest zdrowa, niedługo bowiem Polska może zostać, za sprawą nowej ustawy o nasiennictwie, otworzona na uprawy GMO co oznacza ,że nasza pyszna sałatka może stać się rakotwórcza. Pewnie i tak będziemy ją jedli bo jest pyszna i trudno jej sobie odmówić :) od jednej porcji sałatki tak jak od jednego papierosa pewnie nic się nie stanie, jednak o ile produkcja zdrowych papierosów wydaje się niemożliwa o tyle produkcja zdrowej żywności jest bardzo prosta.

Malinowo buraczkowo czyli carpaccio

Składniki:
buraczki
ziarna słonecznika
musztarda ( najlepiej Dijon)
olej słonecznikowy
ząbek czosnku
ocet winny ( najlepiej czerwony)
konfitura z malin ( nigdy ale to nigdy dżem)


Buraczki gotujemy a następnie kroimy w średniej grubości plastry. Kiedy buraczki się gotują przyrządzamy sos vinaigrette. Do łyżki musztardy dodajemy dwie łyżki octu winnego i mieszamy, ciągle mieszając cienką strużką zaczynamy lać olej. Lejemy i mieszamy aż całość nabierze pożądanej gęstości i objętości, czyli takiej jak kto lubi. Dodajemy dwie duże łyżki konfitury z malin i wyciśnięty ząbek czosnku. Buraczki polewamy sosem a następnie posypujemy jeszcze gorącymi, uprażonymi ziarnami słonecznika. Nasłuchujemy kiedy delikatnie syczą wtapiając się w sos.

Klaudia Wojciechowicz, inicjatorka akcji „GMO to nie to”, organizatorka manifestacji w sprawie nowej ustawy o nasiennictwie. Fotografka kształcąca się na psychoterapeutkę, na co dzień zajmuje się gotowaniem i fotografią, prowadzi apetycznego bloga: akuakanmemasak.blogspot.com