Co naprawdę kryje się w gotowych wypiekach, które tak kochamy, w błyskawicznych daniach obiadowych czy jogurtach owocowych, które podajemy dzieciom na śniadanie? Od dawna już możemy zauważyć, że kupując dowolny produkt w sklepie i sprawdzając jego skład, co chwila napotykamy na tajemnicze kody „E…”.
Substancje dodatkowe. To nie tylko konserwanty służące przedłużeniu okresu przydatności do spożycia, to wszelkie barwniki, wzmacniacze smaku, substancje zakwaszające, preparaty zagęszczające, żelujące, zastępujące cukier… Lista jest długa. Na dodatek mocno zakodowana – E951 czy E260 są rodem z chińskiego alfabetu, zazwyczaj nie mamy pojęcia, o czym mowa i jak to na nas działa. A zmiany mogą być poważne – regularne dostarczanie do organizmu substancji toksycznych niekorzystnie wpływa na zdrowie człowieka. Pomimo zapewnień ze strony producentów, że do żywności dodawane są jedynie dozwolone ilości sztucznych „ulepszaczy”, powinniśmy być bardzo czujni.
Rozkodujmy więc choć trochę te chińskie znaczki i zacznijmy być świadomi tego, co jemy. Tym bardziej, że dzienne spożycie substancji dodatkowych dochodzi nawet do 15 gramów!
E 100 – E 180 to barwniki syntetyczne. Spotkamy je głównie w produktach słodkich, np. marmoladach, gumach do żucia, ciastach w proszku, galaretkach, płatkach zbożowych, dżemach, jogurtach, barwione napojach gazowane. Najpopularniejsze z nich to: E 123 (amarant), E 104 (żółcień chinolinowa), E 110 (żółcień pomarańczowa). Do skutków, jakie wywołują należą różnego rodzaju reakcje alergiczne, astma, pokrzywka, nieżyt nosa. Osoby skłonne do problemów jelitowych powinny unikać warzyw konserwowanych, ponieważ kryje się w nich błękit ubrylantowany (E 133) wzmagający dolegliwości układu pokarmowego.
Konserwanty znajdziemy pod tajemniczymi E 200 – E 283. Przede wszystkim musimy znać E 210, czyli kwas benzoesowy. Został wprowadzony na miejsce kwasu salicylowego. Znajdziemy go między innymi w margarynie, konserwach rybnych, sokach owocowych i sosach. Może powodować podrażnienia śluzówki żołądka i jelit, podrażnienie oczu i skóry (często wysypki). Azotyny potasu (E 249) i sodu (E 250) stosowane są przy produktach mięsnych, mogą prowadzić do rakotwórczych zmian w naszych organizmach. Oznaczenia od E 220 do E 228 to siarczany, dodawane do konserw, win, produktów ziemniaczanych, suszonych owoców. Przyczyniają się do nudności, bólów głowy, obniżonego ciśnienia, a także niszczą witaminy A i B1 w pokarmach..
Substancje zakwaszające, regulatory kwasowości, wzmacniacze smaku (E 260 – 385, E 500 – E 1518) – z tej grupy warto zapoznać się z chlorkami potasu (E 508) , wapnia (E 509) i magnezu (E 511), które można znaleźć w przyprawach. Niewskazane dla osób z chorobami nerek lub wątroby. Naszym dobrym znajomym jest zapewne kwas propionowy (E 280) często spotykany w lodach i wypiekach. Związek ten naturalnie występuje w organizmie ludzi i zwierząt, dlatego jego pochodne (E 281 i E282) nie budzą większych zastrzeżeń.
E 400 – E 495 to zagęszczacze, stabilizatory, środki żelujące. Uważajmy na kwas alginowy (E 400), w małych dawkach bezpieczny, natomiast w większych szczególnie niewskazany dla kobiet w ciąży. Dodawany jest do budyniów, deserów, jogurtów i lodów. Warto znać też symbol E 407 (karagen) – substancja znajdująca się w lodach, deserach w proszku, wyrobach cukierniczych i czekoladowych; może niekorzystnie wpływać na przewód pokarmowy, a nawet prowadzić do wrzodziejącego zapalenia jelita grubego.
Lekarstwo na E? Umiar!
Pamiętajmy, że nie wszystkie substancje dodatkowe są jednakowo szkodliwe. Wiele zależy także od naszych indywidualnych predyspozycji, przebytych i obecnych chorób, alergii czy innych dolegliwości związanych z układem pokarmowym.
Obawa przed konserwantami nie powinna rosnąć do rangi zabobonów, nie musimy popadać w panikę, odstawiać sklepowego jedzenia czy zaczynać własnej hodowli… Spokojnie, pamiętajmy, że przede wszystkim substancje dodawane do pokarmu mają nam służyć, te przedłużające trwałość są najmniej szkodliwe, ponieważ ich ilości są nieznaczne.
Co do reszty, należy zachować umiar i dystans – jeżeli mamy możliwość starajmy się korzystać z produktów naturalnego pochodzenia, od pobliskich dostawców, miejscowych producentów, warzywa i owoce przede wszystkim świeże, sezonowe a nie sztucznie przetwarzane.
Tit