Bloger Tygodnia - Pistachio

  • 1

Oto blogerka kulinarna, która w podróży wcale nie tęskni za polską kuchnią... Nie lubi plastiku, za to chętnie zbiera nikomu niepotrzebne deski. Poznaj Lorentynę, prowadzącą inspirującego bloga o nazwie Pistachio. Zapraszam na wywiad!

         
ocena: 5/5 głosów: 1
Bloger Tygodnia - Pistachio
fot. Pistachio
Z nieukrywaną radością przeglądam blogi (nie tylko kulinarne), lubię zaglądać także w Wasze, drodzy użytkownicy Gotujmy, internetowe progi. Każdy z nich jest inny, inspirujący, apetyczny.

Czasem w mojej głowie rodzi się podział na te, z których szeroko korzystają zwykli śmiertelnicy i te artystyczne, na które zaglądam raczej po to, by popatrzeć i powzdychać. Odkrywając Pistachio byłam przekonana, że to właśnie miejsce, które inspiruje, za to z wysoko postawioną poprzeczką. Kiedy jednak zagłębiałam się w poszczególne przepisy często okazywało się, że bardziej od umiejętności liczy się dobry produkt, który gra tutaj główną rolę i niechodzenie na skróty. Zresztą jeden z takich przepisów zamieszczam na dole, pod wywiadem.

Wciąż w podróży, lecz nie w biegu... Z Lorentyną rozmawiam o podróżach, kulinarnych inspiracjach i o tym, co sprawia, że życie widzi w ciepłych barwach. Serdecznie zapraszam na wywiad.
 
Na blogu dajesz się poznać jako osoba, która docenia małe i duże sprawy. Czy jesteś optymistką?

Zdecydowanie tak. Nasze życie składa się przede wszystkim z małych spraw i codzienności. I właśnie takie zwykłe rzeczy trzeba doceniać, bo dzięki temu żyje nam się łatwiej, pełniej i przyjemniej. To nie znaczy, że w moim życiu nie ma problemów, ani trudnych chwil. One są, jak w życiu każdego z nas, ale zawsze staram się znaleźć coś pozytywnego, bo wtedy łatwiej poradzić sobie z trudnościami.


Ciasto czekoladowe

 
Zdjęcia swoich potraw zazwyczaj przedstawiasz w naturalnych aranżacjach: drewno, kamień, łąka. W jaki sposób przygotowujesz tło do zdjęć i czy zajmuje to dużo czasu?

Zajmuje mi to coraz mniej czasu. Kiedy piekę lub gotuję, to wizja aranżacji powstaje w mojej głowie w trakcie przygotowań. Jest to w dużym stopniu odzwierciedleniem mojego nastroju. Zdjęciom ciast poświęcam zdecydowanie więcej czasu, ale ciepłym daniom już nie. Wszystko, co można znaleźć na blogu, to potrawy przygotowywane dla mojej rodziny. Mam zasadę, że nie jemy zimnych dań, bo muszę zrobić zdjęcie.

Co do naturalnych aranżacji, to po prostu takie lubię najbardziej. Drewno, kamień, porcelana, ceramika, len, wełna, papier.... Zresztą one się pięknie starzeją. Nie lubię plastiku i staram się go unikać w moim życiu.

Mam oczywiście kilka elementów, których najczęściej używam w aranżacjach, bo lubię je najbardziej. To stare deski znalezione na plaży po sztormie i duża spatynowana blacha, którą ktoś kiedyś wrzucił nam do ogrodu.

Panna cotta z białą czekoladą


Gotowanie to Twoja domena? Czy Twój mąż i syn także biorą czynny udział w przygotowywaniu codziennych posiłków?

To zdecydowanie moja domena, ale wszyscy domownicy potrafią dobrze gotować. Moje dzieci (syn i córka) mają naprawdę niezwykły zmysł smaku i jestem pod wrażeniem tego, co tworzą. Syn wyjeżdżając gdzieś z grupą przyjaciół jest osobą, która dba o zaopatrzenie i wszystkie posiłki i sprawia mu to wielką przyjemność.  Potrafi rano wstać, żeby przejechać na rowerze przez pół Paryża, żeby kupić dobry chleb w piekarni, o której gdzieś przeczytał czy usłyszał.

Za to mąż jest cudownym dostawcą niezwykłych produktów. Z racji swojej pracy zawodowej dużo podróżuje i przywozi lokalne specjały. Córka o duszy artystki jest mistrzynią wynajdywania pięknych rzeczy.

Sernik z białą czekoladą


Często podróżujesz, poznajesz kraje od kulinarnej strony. Czy jest jakaś potrawa za którą szczególnie tęsknisz będąc za granicą?

Musiałam pomyśleć chwilę nad odpowiedzią i doszłam do wniosku, że nie. W czasie wyjazdów nie tęsknię za żadnymi potrawami. To jest związane chyba z moją osobowością. W czasie podróży, nie staram się odtwarzać domowych smaków, tylko jestem całkowicie otwarta na to, co można zjeść na miejscu. Na wyjazdy nigdy nie zabieram ze sobą jedzenia (oprócz kanapki do samolotu) i we wszystko zaopatruję się lokalnie.

Lubię zakosztować życia mieszkańców. Wszędzie znajdę targ, dobrą piekarnię, sklep z serami... Możliwe, że jest to związane z długością moich wyjazdów. Gdybym była gdzieś dłużej, może zatęskniłabym za pomidorową lub kiszoną kapustą. Mój najdłuższy wyjazd wynosił 4 miesiące i to było za krótko, żebym za czymś zatęskniła.

W tym roku spędziłam miesiąc w Finlandii i wyjeżdżając założyłam sobie, że kupuję tylko fińskie produkty. To było cudowne, bo z owoców oprócz jabłek, jadłam tylko jagody, borówki, żurawiny, rokitnik, a jak rozpoczął się sezon na truskawki, to dołączyły i one.

Pomidory faszerowane kaszą bulgur


Chętnie przygotowujesz potrawy z książek kulinarnych. Które z nich uważasz za szczególne?

Trudne pytanie. Mój księgozbiór kulinarny liczy około 700-900 książek. Z niektórymi się rozstaję po paru latach, a niektóre starzeją się razem ze mną. I oczywiście przybywają nowe. Z książek "ze słodkim" najbliższe mojemu sercu są książki Pierre'a Hermé. To od jego książek zaczęła się moja miłość do francuskiego cukiernictwa.

Uwielbiam skomplikowane przepisy, które wymagają czasu. Teraz większość składników jest łatwo dostępna, ale pamiętam takie przepisy, do których składniki zbierałam przez rok, dwa, robiąc zakupy w kilku krajach.

Najbliższe mojemu sercu są książki z przepisami kuchni francuskiej i skandynawskiej i tych mam najwięcej. Z książek z kuchnią skandynawską najbardziej lubię te autorstwa Brontë Aurell. Miałam przyjemność spotkać się z nią i przegadać wiele godzin, zajadając cynamonowe bułeczki. Nasza znajomość zaczęła  się od  tego, że Brontë napisała do mnie, że uwielbia moje zdjęcia. To było dla mnie przemiłe i niezwykle cenne.

Do tej dwójki autorów musi jeszcze dołączyć Yotam Ottolenghi. Jego przepisy na warzywne dania są genialne. Uwielbiam jego połączenia smaków. Do ulubionych autorów należy też Diana Henry i Laurent Duchêne.

Przez cały rok gotuję wędrując kulinarnie po wielu krajach, ale w Wigilię przygotowuję z mamą tradycyjne dania, na które przepisy przechodzą w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie. I nie wyobrażam sobie innej sytuacji.

Marynowane oliwki w zalewie


Jak wygląda Twoja jesienna kuchnia?

Jest zdecydowanie sezonowa. Na początku jesieni jest w niej dużo pomidorów, ale kiedy kończy się na nie sezon, przestajemy je jeść, aż do wiosny (z wyjątkiem sporadycznie jedzonych małych pomidorków koktajlowych i tych z puszki). Jemy dużo dyń różnych odmian, papryki, buraków, śliwek, jabłek i ziemniaków pod różnymi postaciami. Jesienią w mojej kuchni królują zupy, kasze i pojawiają się dania długo  przygotowywane w żeliwnym garnku. No i śledzie. Pod różnymi postaciami, ale najwięcej jest tych pochodzących ze skandynawskiej kuchni.

Piekę dużo ciast drożdżowych i czekoladowych. To też jest czas, kiedy wyciągam maszynkę do robienia makaronu i mamy sezon na domowe pasty.

Jesienią udaje nam się wybrać jeszcze na kilka pikników (chociaż potrafimy piknikować i w lutym). To forma wspólnego jedzenia i spędzania czasu, którą uwielbiam.  

Produkty, bez których trudno byłoby Ci wyobrazić sobie gotowanie/pieczenie to...?

Masło, oliwa, pomidory, cebula, jajka, cytryny, czekolada, wino...

Financier orzechowo-kawowe z palonym masłem

Financier z palonym masłem

Składniki na ciasto:
  • 80 g orzechów włoskich
  • 80 g mielonych migdałów
  • 220 g cukru pudru
  • 230 g białek
  • 120 g masła + masło do wysmarowania foremek
  • 90 g mąki tortowej + mąka do obsypania foremek
  • 1 łyżka kawy rozpuszczalnej
  • 1,5 łyżeczki mielonej kawy
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 1/4 łyżeczki soli
Składniki na lukier:
  • 250 g cukru pudru
  • 1,5 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
  • 50 ml gorącego mleka
  • 15 g płynnej glukozy (można ją zastąpić miodem o neutralnym smaku)
do przybrania: połówki orzechów włoskich.

Wykonanie:

Krok 1:
Piekarnik nagrzej do 170 stopni. Na blasze ułóż orzechy i praż przez 10 minut. Wyjmij, ostudź i posiekaj na 1/2 cm kawałki.

Krok 2:
Masło rozpuść w rondelku. Podgrzewaj na minimalnym ogniu, aż nabierze bursztynowego koloru i zacznie pachnieć orzechami i karmelem. Następnie zestaw z ognia i odczekaj 5 minut, aż przypieczony osad opadnie na dno. Masło przecedź przez sitko i odstaw, niech lekko przestygnie. Nie powinno być ani gorące, ani całkiem zimne - ma być lekko ciepłe.

Krok 3:
Cukier wymieszaj z mąką, proszkiem do pieczenia, mielonymi migdałami i solą. W drugiej misce ubij białka (ale nie na sztywno). Kawę rozpuść w wodzie i razem z białkami dodaj do suchych składników, delikatnie wymieszaj. Dodaj masło, wymieszaj na gładką masę. Następnie dodaj orzechy i mieloną kawę, wymieszaj ponownie i wstaw do lodówki na 2 godziny.

Krok 4:
Piekarnik nagrzej do 200 stopni. Foremki do financiers (możesz je zastąpić foremkami do muffinek) wysmaruj masłem i wysyp mąką. Wlej ciasto do 3/4 wysokości foremki i piecz przez 10 - 25 minut (w zależności od wielkości foremek), sprawdź drewnianym patyczkiem, czy są już upieczone.

Krok 5:
Foremki wyjmij na kratkę i odczekaj 5 minut, następnie financiers wyjmij z foremek i ponownie umieść na kratce do całkowitego wystudzenia.

Krok 6:
Przygotuj lukier. Polej nim ciastka i udekoruj połówkami orzechów włoskich.

Zobacz też inne wywiady w cyklu Bloger Tygodnia.