Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie włosy to podstawa. Niestety, Matka Natura obdarzyła mnie ni to kręconymi, ni to prostymi. To jest jakiś dramat. Prostownica jest dla mnie narzędziem niezbędnym, używam jej praktycznie codziennie, chyba, że nie wybieram się nigdzie - wtedy po domu chodzę z „afro” na głowie. I tak właśnie, te wszystkie termo zabiegi, które sobie fundowałam przez lata (do tego farbowanie: raz rudości, raz czarne, a za chwile platynowe piękne blond) sprawiły, że moje włosy przypominają raczej siano, a nie włosy.
Słyszałam kiedyś o domowym sposobie, a mianowicie o laminowaniu włosów żelatyną. Jakby nie patrzeć, żelatyna to proteiny, zatem stwierdziłam, że najpierw spróbuję magicznej kuracji metodą domową. Efekt? Jak dla mnie bomba. Włosy zaczęły się mnie trochę bardziej „słuchać” i nie miałam już problemu z ich układaniem, a efekt prostowania widoczny był nawet przez 2 dni, a nie tylko przez kilka godzin, jak to było dotychczas.
Oto przepis, jak należy przygotować miksturę:
Przy mojej długości włosów (do ramion), rozpuszczam 1 łyżkę żelatyny w 3 łyżkach gorącej wody. Do ostudzonej i lekko zgęstniałej żelatyny trzeba dodać około łyżkę maski do włosów lub oleju; ja użyłam arganowego, bo akurat taki miałam. Całą mieszankę rozprowadzamy na włosach kosmyk po kosmyku. Włosy owijamy folią i zostawiamy na około godzinę. Można podgrzać zawinięte w folię włosy suszarką. Po upływie tego czasu spłukujemy miksturę chłodną wodą. Uprzedzam, że może nie być to takie proste, bo włosy będą sztywne jak druty. Zapach żelatyny ulotni się dopiero przy następnym myciu, ale według mnie warto „pocierpieć”.
karola25
Nina W.