Bloger Tygodnia - Życie od Kuchni

  • 2

Dziś w cyklu Bloger Tygodnia rozmawiamy z Anią i Piotrem Wlezień, autorami bloga Życie od Kuchni. Napisać o nim "kulinarny" - to zdecydowanie za mało! Dlaczego? Odpowiedzi szukajcie w wywiadzie! Zapraszamy!

         
ocena: 5/5 głosów: 3
Bloger Tygodnia - Życie od Kuchni
Znacie to uczucie, kiedy zaczynacie czytać książkę, z każdym kolejnym zdaniem poznajecie bliżej jej bohaterów, w końcu tak angażujecie się w całą fabułę, że kiedy zbliżacie się do ostatniej strony zwyczajnie robi Wam się przykro, że "to już koniec"?

Podobne odczucia miałam czytając wywiad z Anią i Piotrem, autorami bloga Życie od Kuchni. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach rzadko można spotkać tak zgraną, kochającą się parę, która nie tylko wspólnie dzieli pasje i zamiłowania (w tym gotowanie, oczywiście!), ale przede wszystkim potrafi cieszyć się z drobnych, codziennych spraw!

Obydwoje szczerzy, pozytywnie nastawieni do życia - myślę, że nie będą mieli mi za złe, jeśli napiszę, że między wierszami widać ich umiejętność czerpania z życia garściami. Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem! Serdecznie polecam Wam ten wywiad - to dobry początek, by przekonać się, jak naprawdę wygląda Życie od Kuchni.

Następnie, nie pozostanie Wam nic innego, jak zagościć w wirtualnym świecie Ani i Piotra... na stałe. Oprócz smakowitych przepisów, w tej "współczesnej wersji rodzinnego zeszytu" znajdziecie o wiele, wiele więcej! Przede wszystkim - mnóstwo dobrej energii! Polecam!
Gruszki w czerwonym winie

Jak w skrócie opisalibyście to Życie od Kuchni?

Anna: Formuła bloga jaką sobie przyjęliśmy zakłada zebranie naszych rodzinnych historii, opowieści i anegdot i przedstawienie ich czytelnikom. Pomiędzy przepisami kulinarnymi kryje się nasz świat, taki jakim jest. Są nasze wspomnienia, drobne radości i historie, które chcemy ocalić od zapomnienia.  

Piotr: To zbiór opowieści, które obracają się głównie wokół serca naszego domu, czyli rodzinnej kuchni.

Śledź w żołędziowej otoczce

Prowadzisz bloga z mężem - powiedz proszę, czy macie konkretnie ustalony podział obowiązków?

Anna: Podziału obowiązków zarówno w życiu, jak i przy prowadzeniu bloga nigdy nie narzucaliśmy sobie sztucznie. Ten podział kształtują nasze umiejętności, pasje i czas którym dysponujemy w danej chwili, wewnętrzna motywacja czy potrzeba samorealizacji; a czasem nawet czysta biologia czy fizjologia, bo z tym też nie ma co walczyć na siłę czy w imię jakiejś ideologii.

Piotr: Jeden z naszych synów jest niepełnosprawny i wymaga całodobowej opieki. To w praktyce oznacza, że jedno z nas musi zrezygnować z pracy zawodowej, takiej w systemie etat i stałych godzin pracy. Gdy rodzili się nasi kolejni synowie, kiedy byli jeszcze bardzo mali, ta nasza rodzinna logistyka najefektywniej działała gdy to Ania zajmowała się dziećmi i domem rezygnując z zawodowego rozwoju, a ja pracowałem poza domem.

Anna: Później podjęliśmy próbę odwrócenia ról, ale ostatecznie uznaliśmy, że to Piotr będzie „szedł na polowanie”, a ja będę „strzegła domowego ogniska”. I dobrze nam z tym obojgu.

Piotr: Ja ze względu na swoją pracę zawodową w prowadzenie bloga angażuję się znacząco mniej niż Ania. To ona opracowuje przepisy, robi zdjęcia, przygotowuje aranżacje i sesje. Ona jest tym twórczym ogniwem naszego związku i naszego bloga. To dzięki jej kreatywności na naszym blogu pojawiają się wciąż nowe przepisy.

Ja jestem raczej facetem od czarnej roboty: robię za kierowcę, zaopatrzeniowca, modela na kulinarnej sesji zdjęciowej (tylko nie myślcie sobie, że to taka łatwa robota). Jak trzeba obrać i pokroić cały gar cebuli to też oczywiście ja; jak trzeba drzewo narąbać i rozpalić ogień w chlebowym piecu czy pod grillem – też ja.

I wiadomo kto zmywa tę wielką górę naczyń kuchennych, która pozostaje po gotowaniu i sesji fotograficznej. Nie żebym narzekał. Na pocieszenie mam przyjemność degustowania i oceniania wszystkich dań do których Ania opracowuje przepisy.

Anna: Piotr pomniejsza teraz swój wkład w prowadzenie bloga. To on specjalizuje się w daniach mięsnych. I najczęściej to on rozwiązuje techniczne problemy związane z  prowadzeniem bloga. Nasze domowe studio fotograficzne to też jego dzieło.

Pasta z ciecierzycy i guacamole  Grillowane papryczki faszerowane

Czy założenie bloga było Waszym wspólnym pomysłem? No i nie mogę nie zapytać - dlaczego? Zrobiliście to dla samych siebie, a może aby dzielić się z innymi własnymi przepisami, recenzjami, przemyśleniami?

Anna: Założenie bloga to był mój pomysł. Przez rezygnację z pracy zawodowej odczuwałam swego rodzaju niedostatek, czegoś mi życiowo brakowało. Prowadzenie bloga daje mi możliwość twórczego realizowania się. Nawet jeśli brzmi to z lekka patetycznie, to właśnie tak jest. Rozwój osobisty, dążenie do sukcesu jest naturalną potrzebą każdego człowieka i zazwyczaj ludzie realizują ją poprzez pracę zawodową. Ja musiałam znaleźć sobie inną drogę. Z czasem, gdy blog się rozwijał, Piotr zaczął się angażować w jego tworzenie. Teraz pracujemy nad nim wspólnie.

Piotr: Ale wspólnie gotujemy odkąd się znamy, a to już przeszło 25 lat! Zawsze to lubiliśmy.

Anna: Na blogu prezentujemy nasze przepisy kulinarne, przedstawiamy niezwykłych ludzi, zabieramy naszych czytelników w podróże. Czasem piszemy o sprawach które nas poruszyły, zbulwersowały. Blog jest doskonałym kanałem komunikacyjnym do prezentacji społecznych inicjatyw i korzystamy z tego.

Piotr: Świat widziany poprzez obiektyw Ani jest zazwyczaj pełen radości życia i optymizmu. Na blogu pokazujemy miejsca, w których lubimy bywać i ludzi, którzy nas zaciekawili. Szkoda nam czasu i energii na narzekanie i krytykowanie. Ale jeśli coś naprawdę Anię wkurzy, to wtedy moja łagodna z natury żona „idzie na wojnę i jeńców nie bierze”. Jest na przykład gotowa skutecznie wywołać prawdziwą aferę mięsną gdy do sklepów trafia nastrzykiwane mięso pod etykietą świeżego produktu.

Anna: Blog jest więc taką współczesną wersją rodzinnego zeszytu z przepisami i jednocześnie platformą do publicznego przedstawiania naszych poglądów, przemyśleń, doświadczeń, upodobań i wrażeń.

Ciasto z galaretką i owocami  Dyniowe muffiny

W tym roku miną 4 lata od kiedy prowadzicie bloga. Powiedzcie, czy „Życie od Kuchni” coś zmieniło w Waszym życiu?

Anna: Dzięki prowadzeniu bloga poznaliśmy wielu ciekawych, wartościowych ludzi. Z kilkoma z nich wiąże nas dziś przyjaźń. To jest zapewne ta najcenniejsza wartość jaką przyniosło nam prowadzenie bloga. Odwiedziliśmy też miejsca, do których nie mielibyśmy inaczej możliwości wstępu; które odgradza od świata zamknięta brama.

Mogliśmy na przykład wejść poza mury pustelniczego, kamedulskiego klasztoru na krakowskich Bielanach, gdzie mieści się winiarnia Srebrna Góra, zwiedzaliśmy wielkie hale produkcyjne, towarzyszyliśmy przy pracy znanym szefom kuchni. Gotowaliśmy razem na festiwalach kulinarnych. Nasze przepisy i zdjęcia pojawiły się w książkach kulinarnych. Byliśmy zapraszani na warsztaty kulinarne, eventy, degustacje, prezentacje.

Piotr: To wszystko sprawia, że nasze życie stało się niewątpliwie ciekawsze i pełniejsze. Możliwość połączenia pracy z pasją i przyjemnością jest niezwykle cenna. To daje poczucie spełnienia i szczęścia.
 
Czy kulinaria były Waszą wspólną pasją, czy może jedno z Was „zaraziło” to drugie swoim zamiłowaniem?

Piotr: Wspólne jedzenie i wspólne gotowanie jest źródłem wielozmysłowych i bardzo przyjemnych doznań. Przecież jedzenie to nie tylko kwestia zaspokojenia głodu. To też przyjemność. Te wszystkie smaki, aromaty, tekstury, dźwięki, które mu towarzysza pobudzają wyobraźnię, dodają życiowej energii.

Zawsze lubiliśmy z Anią wspólnie gotować. Nigdy nie traktowaliśmy gotowania jak przykrej konieczności życiowej. To fajny sposób na spędzenie razem czasu. W kuchni fajnie się rozmawia. Gdzieś w tle bulgocze sobie gulasz i pomidorowa, a my sobie z kieliszkiem wina siedzimy i komponujemy sałatkę.

Anna: Właśnie takie zwykłe, wręcz prozaiczne codzienne czynności jak gotowanie, czy robienie zakupów wykonywane wspólnie zbliżają ludzi do siebie. Zwiększają bliskość. To jeden z naszych sekretów na udany związek :)

Piotr: A poza wspólnym gotowaniem we dwoje lubimy też wspólne gotowanie z przyjaciółmi. Takie kuchenne imprezy są wyjątkowo fajne. Chętnie odwiedzamy też restauracje. Bardzo lubimy gdy ktoś gotuje dla nas. Podsumowując – kulinaria są naszą wspólna pasją i źródłem wspólnej przyjemności.

Makaron ze szpinakiem  Fougasse mistrza Hamelmana

Co najbardziej lubicie jeść? Czego ciężko Wam sobie odmówić?

Anna: O każdej porze roku i w każdym miejscu lubimy co innego.

Piotr: Lubimy potrawy sezonowe i tradycyjnie związane z jakimś okresem lub regionem. Gdy jesteśmy na przykład w Bieszczadach – zawsze jadamy hreczanyki i krysze, a w Zakopanem kwaśnicę.

Anna: Cóż z tego, że możemy niemal wszystkie produkty spożywcze kupić i jeść niemal przez cały rok, skoro smakują nam wtedy zwyczajnie? Przykładem niech będą młode ziemniaki i truskawki - niemal stała dostępność na rynku odbiera im całą magię i wyjątkowość smaku. Więc truskawki i szparagi tylko w czerwcu!

Piotr: A jarmuż jesienią i zimą.

Anna: Karpia w Wigilię, a mazurki na Wielkanoc!

Piotr: Pączki i faworki w Tłusty Czwartek, a śledź na pożegnanie karnawału we wtorek przed Środą Popielcową.

Anna: Rosół zimą i jesienią.

Piotr: A botwinka i chłodnik latem. Moglibyśmy tak wymieniać bez końca!

Która podróż - pod kątem kulinarnym - zrobiła na Was największe wrażenie i dlaczego?

Anna: W podróżowaniu odległość jaką pokonujemy nie jest najważniejsza. Największego wrażenia wcale nie robią na nas dalekie podróże i możliwość spróbowania podczas nich egzotycznych dla nas smaków. To że są to smaki inne od tych, które znamy wydaje się nam naturalne.

Największe wrażenie podczas podróży robią na nas spotkania z ludźmi, którzy tworzą coś z ogromną pasją i wielkim zaangażowaniem. Aby spotkać takie osoby nie musimy daleko wyjeżdżać. To niezwykłe opowieści naszych rodzimych serowarów, winiarzy czy bartników najbardziej zapadają nam w pamięci.

Taka kulinarna podróż, którą wyjątkowo miło wspominamy to wyprawa na Dolny Śląsk, gdzie w centrum Kotliny Krzeszowskiej, u podnóża Gór Kamiennych leży niezwykle malownicza miejscowość o nazwie Krzeszów. To właśnie tu na skraju lasu odwiedziliśmy kiedyś Ekologiczne Gospodarstwo Agroturystyczne "Wańczykówka” i zobaczyliśmy jak powstają polskie, ekologiczne sery zagrodowe.

Nalewka z pigwowca  Tort "Królestwo jesieni"
 
Jakie zasady dotyczące gotowania (a może odżywiania?) chcielibyście przekazać swoim dzieciom?

Anna: Nawyki żywieniowe wynosimy z rodzinnego domu i nie ma co do tego wątpliwości. Później przez całe życie mniej lub bardziej świadomie wracamy do tych smaków dzieciństwa. Dlatego dla nas bardzo ważne jest aby wpoić naszym synom zdrowy styl odżywiania. Uczymy ich tego, że najzdrowsze są produkty najmniej przetworzone i sezonowe.

Opowiadamy im o tym, jak dla zdrowia ważna jest różnorodność spożywanych produktów i jakie znaczenie ma kolor jedzenia, które spożywamy. Rodzaj i ilość zawartych w warzywach i owocach związków odżywczych zależy od ich barwy. Im intensywniejszy naturalny kolor owoców lub warzyw - tym więcej korzystnych dla zdrowia substancji w nich się kryje - dlatego nasza kuchnia jest bardzo kolorowa i różnorodna.

W wolnym czasie zachęcamy ich do wspólnego przygotowywania z nami posiłków. Pokazujemy im, że gotowanie jest przyjemne i łatwe. Uczymy nasze dzieci, że gdy jedzą to, co akurat dojrzewa i rośnie wokół nas, to zmniejszają spożycie konserwantów i innych chemicznych dodatków do żywności, które chronią ją od zepsucia w trakcie długiego przechowywania i transportu.

Przypominamy im, że im dłuższą drogę muszą pokonać produkty od plantacji do sklepowych półek - tym większej ilości zabiegom muszą być poddane, aby w atrakcyjnym stanie dotarły na miejsce.

Cieszy nas to, że chętnie sięgają po warzywa i owoce przy każdym posiłku, że wybierają produkty pełnoziarniste; martwi nas, że jak wszystkie dzieci są podatni na działanie reklam i pod ich wpływem dokonują czasem nie najlepszych wyborów tego co chcą zjeść lub kupić w sklepie.

Piotr: Wpajamy im też nawyk czytania etykiet i certyfikatów zamieszczonych na produktach przed ich kupieniem. Uczymy co oznaczają symbole i informacje tam zawarte. Tłumaczymy naszym synom czym jest ekologiczny produkt, ale w takim szerszym zakresie obejmującym zagadnienie lokalności czy ochrony gatunkowej. Bo pojęcie ekologii nie ogranicza się jedynie do sposobu uprawy czy hodowli.

Liczy się też długość podróży jaką produkt musiał pokonać aby trafił na nasz stół, co wiąże się ze śladem węglowym. Tłumaczymy im czym jest ochrona różnorodności biologicznej mórz i oceanów. Mówimy o tym, że każdy nasz wybór konsumencki z rodzaju „co zjemy dziś na obiad” ma znaczenie dla środowiska naturalnego, bo może wspierać popyt na zagrożone wyginięciem gatunki lub je chronić.

Rogaliki serowe  Pasztet

Czy zdarzyło się tak, że przygotowaliście do jedzenia coś, co bardzo Wam smakowało, natomiast Wasze dzieci miały na ten temat zupełnie inne zdanie?

Anna: Usiłuję sobie przypomnieć taką potrawę, albo jej składnik i nic nie przychodzi mi do głowy. Preferencje smakowe to coś co nas określa, co czyni nas wyjątkowymi. Każdy z naszych synów ma jakiś produkt, którego nie lubi, ale my to szanujemy i nie zmuszamy do zjadania go.

Piotr: Ja też nie pamiętam sytuacji, w której nam dorosłym coś smakowało, a dzieciom nie. Nasi synowie są otwarci na nowe smaki. Jest w nich taka młodzieńcza, dziecięca ciekawość tego czego nie znają (w nas na szczęście też ona nadal jest). Ale zdarzyło nam się ugotować coś, co nie smakowało nikomu z nas :)
 
Bez jakiego przyboru / narzędzia nie wyobrażacie sobie pracy w kuchni? Każde z Was może wybrać jeden.

Piotr: Nie istnieje właściwa odpowiedź na to pytanie. Jest wiele narzędzi kuchennych bez których - z przyczyn oczywistych - nie wyobrażam sobie efektywnej pracy w kuchni. Nóż (a właściwie noże), deska do krojenia, garnki i patelnie. Wszystko zależy od tego, co w danym momencie gotujemy. Czasem absolutnie niezbędna jest maszynka do mielenia mięsa, a innym razem blender czy forma do pieczenia.

Anna: Robot kuchenny to mój przyjaciel. Ułatwia i usprawnia mi wiele prac. Ale jest też taki drobiazg kuchenny, który mi bardzo pomaga. To minutnik z alarmem. Do gotowania podchodzę „wielozadaniowo”. Często jednocześnie wykonuję kilka różnych czynności. Zupełnie inaczej niż Piotr. Faceci już tak mają, że skupiają się na jednym zadaniu w danym momencie.

Ja mam zdecydowanie bardziej kobiece podejście do planowania pracy: jednocześnie piekę mięso w piekarniku, kroję warzywa do zupy, gotuję fasolę i pilnuję żeby galaretka, którą mam wylać na ciasto nie zastygła za bardzo w lodówce. I oczywiście w tym czasie rozmawiam jeszcze przez telefon i co jakiś czas robię zdjęcia na blog.

Piotr: To fakt ! Minutnik już nieraz uratował nasz obiad przed przypaleniem :) Minutnik jest niezbędny w naszej kuchni ! :)

Sałatka śledziowa z orzechami włoskimi  Policzki wieprzowe w ciemnym piwie

ZUPA  GULASZOWA PO GÓRALSKU
 
SKŁADNIKI :
- 300 g jagnięciny
- 200 g wędzonego boczku
- 1 szklanka ugotowanej ciecierzycy
- 10 suszonych śliwek
- garść suszonych podgrzybków
- 2 marchewki
- 1 seler
- 2 cebule
- 2-3 łodygi selera naciowego
- 3 ziemniaki
- 3 łyżki oleju rzepakowego
- 1/2 l zagęszczonego soku z pomidorów lub pomidory w puszce, a najlepiej domowy przecier pomidorowy

Przyprawy:
- 3 listki laurowe
- 3 ziarna ziela angielskiego
- 1 łyżeczka rozgniecionych ziaren kolendry
- po 1 łyżeczce kminku i majeranku
- 3 łyżeczki czerwonej papryki 
- 2 ząbki czosnku
- sól i świeżo zmielony czarny pieprz do smaku

WYKONANIE:

Suszone podgrzybki i śliwki namaczamy w niewielkiej ilości wody. Boczek wędzony tniemy na cienkie paski. Kroimy jagnięcinę na małe kawałki.
Marchew i seler naciowy kroimy w plastry, a cebulę i seler korzeniowy w dużą kostkę. Obieramy ziemniaki i kroimy je na mniejsze kawałki.

Na patelnię wlewamy olej. Gdy się rozgrzeje - wrzucamy kawałki jagnięciny i boczku; podsmażamy je lekko, przekładamy do garnka. Na tę samą patelnię wrzucamy teraz pokrojoną cebulę i seler korzeniowy; często mieszając czekamy aż się zeszklą. Przekładamy je do podsmażonego mięsiwa, dodajemy do niego pokrojoną w plastry marchew, wlewamy około 1,5 litra gorącej wody i zagęszczony sok pomidorowy.

Śliwki i podgrzybki kroimy na mniejsze kawałki, dodajemy je do zupy wraz z wodą w której się moczyły. Rozgniatamy ziarna kolendry i dodajemy je do zupy wraz z pozostałymi przyprawami.

Teraz dodajemy pokrojone w kostkę ziemniaki. Po 20 minutach gotowania na małym ogniu wsypujemy do zupy ugotowaną ciecierzycę i seler naciowy. Mieszamy dokładnie i gotujemy jeszcze przez 5 minut. Na końcu doprawiamy jeszcze zupę rozgniecionymi w wyciskarce ząbkami czosnku.

Gotową zupę nalewamy na talerz i posypujemy utartym na grubym tarle oscypkiem. Podajemy z chlebem.

Smacznego!

Zupa gulaszowa po góralsku