W dzisiejszym odcinku z cyklu Bloger Tygodnia rozmawiam z Adamem Jakubowskim, autorem Smacznej Perełki. Przyznaję, że zachodziłam w głowę, skąd taka nazwa u młodego mężczyzny - nawet jeśli dania, którymi dzieli się z czytelnikami rzeczywiście można by określić mianem "perełek". Jak to zwykle bywa, okazuje się, że nazwa ta nie pojawiła się przypadkowo...
Odpowiedzi Adama dają do myślenia - okazuje się, że wystarczy odpowiednia motywacja oraz chęci, by osiągnąć sukces! O czym dokładniej mówię? Zachęcam Was do przeczytania wywiadu - jestem przekonana, że znajdziecie w nim wiele informacji, które być może przekonają Was, jak wiele w osiąganiu sukcesu w codziennych, z pozoru niewielkich sprawach, zależy od nas samych!
A Adamowi - choć stażem jest "najmłodszym" blogerem z jakim rozmawiałam - życzę wielu czytelników, spełnienia marzeń i samych smakowitych przepisów! Polecam Wam Smaczną Perełkę - smakujcie, testujcie i inspirujcie się zdrowymi, apetycznymi przepisami!
Interesujesz się kuchnią od wielu lat, a jednocześnie piszesz wprost, że jeszcze do niedawna żywiłeś się głównie na mieście. W jaki więc sposób przejawiało się to zainteresowanie? Prasa? Programy poświęcone tej tematyce?
Odkąd pamiętam lubiłem spędzać czas w kuchni przyglądając się, co gotuje moja mama. Zawsze powtarzam, że piecze przepyszne ciasta i to ona kształtowała moje początkowe smaki. Już jako małe dziecko lubiłem eksperymentować w kuchni używając różnych składników, miksera i robiąc przy tym mnóstwo bałaganu. Na pewno było to fajną zabawą i pozostało gdzieś w mojej głowie. Posiadam dużą ilość książek kucharskich, które otrzymywałem od rodziny i znajomych.
Jako dziecko lubiłem je przeglądać, oglądać zdjęcia oraz czytać przepisy, często sam próbowałem tworzyć niektóre dania, udawało mi się przygotować placki czy naleśniki. W mojej biblioteczce znajduje się nawet książka o kuchni Kryszny, która bardzo mnie interesuje. Ostatnio udało mi się przygotować halawę. Jest to słodki deser, którego smak poznałem na Przystanku Woodstock, gdzie jeżdżę jako zabezpieczanie medyczne. W momencie wyboru dalszej ścieżki edukacji po gimnazjum, myślałem nawet o szkole gastronomicznej.
W tamtym czasie wygrała jednak moja druga pasja, jaką jest ratownictwo medyczne. Ukończyłem liceum, a następnie studia pierwszego stopnia na kierunku ratownictwo medyczne oraz drugiego stopnia na kierunku zdrowie publiczne. Studia pomogły mi posiąść wiedzę na temat prawidłowego odżywiania i naszej fizjologii. Bardzo lubiłem zajęcia z dietetyki, stąd moje zainteresowanie zdrowym żywieniem. Zawsze miałem ogromną wiedzę z zakresu zdrowego stylu życia, nigdy nie miałem jednak czasu ani motywacji żeby wykorzystać ją w praktyce.
Od kilku lat mam małe marzenie, które chciałbym zrealizować w przyszłości, mianowicie otwarcie własnego lokalu serwującego dobrze zbilansowane dania, oparte na zdrowych produktach dobrej jakości. Obecnie moich potraw kosztują moi znajomi, którym udzielam również porad dietetycznych. Bardzo motywujące jest dla mnie obserwowanie postępów ich pracy – spadających kilogramów oraz poprawy ich samopoczucia. Obecnie w wolnych chwilach oglądam programy kulinarne oraz czytam rożnego rodzaju prasę z artykułami kulinarnymi i na temat zdrowego żywienia.
Co wpłynęło na Twoją zmianę sposobu odżywiania się i porzucenia dotychczasowych nawyków? „Gdzie” znalazłeś czas, którego dotychczas brakowało Ci na gotowanie?
Bardzo dużo czasu spędzam w pracy, wcześniej studiowałem jeszcze dziennie na studiach drugiego stopnia. Jeżdżę w pogotowiu ratunkowym i pracuję na Oddziale Intensywnej Terapii. Ponadto prowadzę zajęcia za studentami i słuchaczami szkoły jazdy. Jest to odpowiedzialna praca, w której często muszę stawiać czoła stresującym sytuacjom, ciągle jestem w biegu, co powoduje, że po powrocie do domu nie zawsze chciało mi się jeszcze zajmować gotowaniem.
Fast food był „szybkim” rozwiązaniem, w prosty sposób można było wziąć jedzenie z okienka nie wysiadając nawet z samochodu lub zamówić je do pracy. Nie musiałem również „marnować” czasu na przygotowywanie posiłków, po prostu mogłem je szybko kupić i szybko zjeść. Poznałem swoją obecną partnerkę i to zmotywowało mnie do zmiany moich dotychczasowych przyzwyczajeń. Pierwszym krokiem do zmiany złych nawyków było rzucenie palenia.
Z odpowiednią motywacją zrobiłem to w szybki, bezbolesny sposób. Następnie postanowiłem zacząć zwracać uwagę na swój czas, którego przez swój zawód mam tak mało. Postanowiłem wykorzystywać maksymalnie czas rano i wieczorem na przygotowanie posiłków. Często po pracy robię zakupy i zaczynam gotować – niekiedy kilka dań naraz, które zamykam w lunchboxy i zabieram do pracy.
Jestem najlepszym dowodem na to, że przy odpowiedniej motywacji zawsze znajdzie się czas na ugotowanie obiadu, czy siły do rzucenia palenia. Przy niezdrowej dawce pracy (ponad 300 godzin miesięcznie), staram się przynajmniej zdrowo odżywiać. Na tym zyskuje mój portfel, zdrowie oraz samopoczucie.
Piszesz o zrzuconych „bez bólu” 13 kilogramach. Czy te kilogramy były jednym z „powodów” zmian, które wprowadziłeś? Czego brakowało Ci najbardziej, kiedy postanowiłeś odżywiać się zdrowo?
Zrzucone kilogramy to tylko efekt zmian, jakie postanowiłem wprowadzić w swoim całym życiu. Z elementami wiedzy na temat żywienia wprowadziłem kilka zasad, które miały poprawić moje samopoczucie i dać mi energii do maksymalnego wykorzystania czasu. Nie ukrywam, że w "poprzedniej wersji" mnie miałem zadyszkę wchodząc na 5 piętro do pacjenta.
Obecnie nie mam z tym większego problemu.
W początkowej fazie strasznie brakowało mi słodyczy, natomiast szybko mój organizm zapomniał o „uzależniaczu”, jakim jest zwykły cukier. Mamy mnóstwo naturalnie słodkich produktów, które można śmiało stosować np. miód. Kwestia jest w tym, co i w jakiej porze dnia powinniśmy zjeść.
Nie mogę o to nie zapytać… Skąd znalazł się w Twojej głowie pomysł, żeby nazwać bloga „Smaczna Perełka”? Blog prowadzony przez mężczyznę i to zdrobnienie… Domyślam się, że perełka miała stanowić o wyjątkowości potraw, którymi się dzielisz?
Pochodzę z Podlasia, uwielbiam zwiedzać ten region, jest to piękna kraina, bogata kulturowo, co owocuje różnymi wspaniałymi smakami. Miałem swoje ulubione miejsca np. Kruszyniany, gdzie można zjeść pyszne tatarskie jedzenie, czy Supraśl, z pyszną babką ziemniaczaną i kartaczami. Były to moje zielone perełki. Miejsca, do których chce się wracać. Każdy, kto interesuje się gotowaniem powinien cały czas próbować nowych smaków i czerpać z nich inspirację do swojej kuchni. I to są właśnie te „smaczne perełki”.
Wrócę jeszcze do tych zmian… Zmiana stylu życia, zmiana odżywiania się… Ale czemu od razu blog?
Blog początkowo był formą własnej elektronicznej książki kulinarnej z moimi przepisami. Z czasem postanowiłem podzielić się pomysłami z szerszą publiką oraz zachęcić znajomych do wprowadzenia prostych zmian, udowodnić, że człowiekowi nie potrzeba specjalnej diety. Chce pokazać, że każdy może gotować zdrowo nawet pracując ponad 300 godzin w miesiącu. Jest to również swego rodzaju sprawdzian. Każdy może skorzystać z mojego przepisu i wyrazić opinię na temat smaku czy zaproponować własne wersje dania.
Kiedy przeglądasz przepisy innych osób, na co przede wszystkim zwracasz uwagę? Co jest dla Ciebie najistotniejsze podczas przygotowywania potrawy?
Bardzo dużą uwagę zwracam na skład posiłków. Każdy ma inny smak, lubi inne produkty natomiast zasady przygotowania posiłków są albo dobre albo złe. Sam staram się przygotowywać odpowiednio zbilansowane, zdrowe potrawy. Posiłek to nie tylko kalorie, to też białko, odpowiednie węglowodany i zdrowe tłuszcze. Dużo w tym schemacie można zepsuć.
Bloga prowadzisz bardzo krótko… Co prawda nie wiem, jak ten fakt przekłada się na faktyczny staż w gotowaniu, ale można znaleźć u Ciebie przepis np. na małże, które mogą wydawać się skomplikowane w obróbce. Miałeś do czynienia wcześniej z tym produktem? Czy przygotowujesz metodą prób i błędów to, na co akurat masz w danym momencie ochotę?
W kuchni krzątam się od zawsze. Nie lubię gotować sam, lubię gotować dla innych i znać ich opinie na temat smaku, wprowadzać ewentualne zmiany. Każdy posiłek to improwizacja. Podstawą gotowania jest znajomość produktu. Lubię małże, są one idealnym źródłem niskokalorycznego białka, są smaczne i nie są tak zanieczyszczone antybiotykami i środkami przyspieszającymi wzrost jak np. mięso wieprzowe. Zawsze zamawiałem gotowe, gotowane w białym winie mule w restauracji. Uważam, że takie są najlepsze. Znalazłem w sklepie ofertę świeżych małży i postanowiłem, że to jest ten dzień, aby przygotować te pyszności. Od tamtego dnia już nie zamawiam małży, tylko robię je samodzielnie.
Komu w szczególności poleciłbyś swojego bloga? Kogo widzisz jako swoją grupę docelową?
Nie chce określać grupy docelowej. Chciałbym, aby każdy mógł coś ciekawego znaleźć na mojej stronie. Postanowiłem co jakiś czas umieszczać porady na temat zdrowego odżywiania. Kilkoro moich znajomych podjęło moje wyzwanie i wiem, ze osiągają satysfakcjonujące rezultaty. Jestem idealnym przykładem, że nawet przy bardzo ograniczonym czasie można zadbać o zdrowe jedzenie, dlatego zachęcam wszystkich, aby spróbowali moich przepisów i wymyślali własne.
Przyznaj się teraz, czym głównie żywiłeś się na mieście? Nie brakuje Ci czasem wygody związanej z tym, że nie musisz przyrządzać wszystkiego sam? Zdarza Ci się jeszcze jeść na mieście?
Na moje nieszczęście McDonald’s znajduje się pomiędzy moimi dwoma pracami i niedaleko miejsca gdzie mieszkam. Do tego oferta Drive idealnie współgrała z czasem dojazdu do pracy i mieszkania. Często korzystałem z oferty dowozu np. smażone kurczaki, gotowe kanapki, makarony, pizza, tortille. Wszystko musiało być szybkie i zapychające.
Miałem bardzo zły nawyk niejedzenia śniadania i zapychania się jednym posiłkiem na obiad. Potem znowu w biegu i na koniec dnia zapychałem się kolacją. Zdarza mi się jeść poza domem, ale już nie w restauracjach typu fast food. Uwielbiam jeździć poza Białystok i próbować domowej regionalnej kuchni pozbawionej ulepszaczy, spulchniaczy i smaku w proszku.
W dzisiejszych czasach istnieje wiele firm, które przygotowują tzw. lunch-boxy, jednym słowem można skorzystać z „diety na wynos” - czy taka opcja nie przeszła Ci przez myśl? Co sądzisz o tego typu rozwiązaniach?
Istnieją nawet domowe obiady na dowóz, natomiast wgłębiając się w skład takich posiłków szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Zupie smaku nadaję głównie przyprawa Maggi i Kucharek. Unikam zwykłej soli. Uważam, że Polacy jedzą znacząco za dużo tej przyprawy. W każdym gotowym produkcie jest sól - w szynkach, serach, napojach, jogurtach. Większość gotowych przypraw to w 60-90% sama sól. Jest to wspaniała i szlachetna przyprawa wydobywająca mnóstwo smaku, jednak musimy być świadomi jej skutków zdrowotnych.
Dużo ludzi nie jest świadomych, co tak naprawdę jedzą i jakie to niesie za sobą skutki zdrowotne. Mamy w Polsce plagę chorób serca tj. miażdżyca i nadciśnienie tętnicze. Są to bardzo groźne choroby, na które nie zwracamy uwagi. W swojej kuchni bardzo dobrze wiem ile soli, tłuszczu czy białka spożywam na dobę. Firmy cateringowe nie inwestują w produkty zdrowsze typu olej rzepakowy, olej lniany czy sól himalajska.
Kartacze
Wybrałem przepis na kartacze, ponieważ jest to moje ulubione danie z Podlasia, skąd pochodzę. Kartacze są dobrze od razu po ugotowaniu, lub usmażone następnego dnia. Idealnie komponują się z kiszonymi ogórkami lub kapustą, okraszone skwarkami.
Składniki (na 4 osoby):
3 kg ziemniaków
0,5 kg mięsa mielonego wołowego
pół szklanki skrobi ziemniaczanej
sól
pieprz
majeranek suszony
rozmaryn suszony
papryka słodka
pieprz kolorowy w ziarnach
pieprz ziołowy
chili
gałka muszkatołowa
koperek
czosnek niedźwiedzi
boczek
dwie cebule
Przygotowanie:
Połowę ziemniaków ugotować, drugą połowę zetrzeć na surowo na tarce o drobnym oczku. Do surowych ziemniaków zetrzeć jedną surową cebulę. Surowe ziemniaki razem z cebulą odcisnąć przez gazę. Dodać skrobię ziemniaczaną.
Ugotowane ziemniaki ostudzić i przecisnąć przez praskę. Połączyć ziemniaki ugotowane i surowe, dobrze posolić (płaska łyżka stołowa).
Mielone mięso wołowe doprawić pieprzem, majerankiem, rozmarynem, papryką, pieprzem, chili, gałką muszkatołową, koperkiem, czosnkiem niedźwiedzim, dodać dwie łyżki oliwy z oliwek. Do mięsa dodajemy posiekaną surową cebule.
Formujemy kartacze – nabieramy porcję masy ziemniaczanej (wielkości dużego jajka), ręką ugniatamy zagłębienie uważając, aby ścianki nie były zbyt cienkie, nakładamy porcję wołowiny i zamykamy kartacza.
Uformowane kartacze gotujemy w dobrze osolonej wodzie – od momentu wypłynięcia kartaczy z wody, gotujemy je jeszcze przez 15 minut. Ugotowane kartacze podajemy ze skwarkami z boczku i cebuli.
Smacznego!
Odpowiedzi Adama dają do myślenia - okazuje się, że wystarczy odpowiednia motywacja oraz chęci, by osiągnąć sukces! O czym dokładniej mówię? Zachęcam Was do przeczytania wywiadu - jestem przekonana, że znajdziecie w nim wiele informacji, które być może przekonają Was, jak wiele w osiąganiu sukcesu w codziennych, z pozoru niewielkich sprawach, zależy od nas samych!
A Adamowi - choć stażem jest "najmłodszym" blogerem z jakim rozmawiałam - życzę wielu czytelników, spełnienia marzeń i samych smakowitych przepisów! Polecam Wam Smaczną Perełkę - smakujcie, testujcie i inspirujcie się zdrowymi, apetycznymi przepisami!
Interesujesz się kuchnią od wielu lat, a jednocześnie piszesz wprost, że jeszcze do niedawna żywiłeś się głównie na mieście. W jaki więc sposób przejawiało się to zainteresowanie? Prasa? Programy poświęcone tej tematyce?
Odkąd pamiętam lubiłem spędzać czas w kuchni przyglądając się, co gotuje moja mama. Zawsze powtarzam, że piecze przepyszne ciasta i to ona kształtowała moje początkowe smaki. Już jako małe dziecko lubiłem eksperymentować w kuchni używając różnych składników, miksera i robiąc przy tym mnóstwo bałaganu. Na pewno było to fajną zabawą i pozostało gdzieś w mojej głowie. Posiadam dużą ilość książek kucharskich, które otrzymywałem od rodziny i znajomych.
Jako dziecko lubiłem je przeglądać, oglądać zdjęcia oraz czytać przepisy, często sam próbowałem tworzyć niektóre dania, udawało mi się przygotować placki czy naleśniki. W mojej biblioteczce znajduje się nawet książka o kuchni Kryszny, która bardzo mnie interesuje. Ostatnio udało mi się przygotować halawę. Jest to słodki deser, którego smak poznałem na Przystanku Woodstock, gdzie jeżdżę jako zabezpieczanie medyczne. W momencie wyboru dalszej ścieżki edukacji po gimnazjum, myślałem nawet o szkole gastronomicznej.
W tamtym czasie wygrała jednak moja druga pasja, jaką jest ratownictwo medyczne. Ukończyłem liceum, a następnie studia pierwszego stopnia na kierunku ratownictwo medyczne oraz drugiego stopnia na kierunku zdrowie publiczne. Studia pomogły mi posiąść wiedzę na temat prawidłowego odżywiania i naszej fizjologii. Bardzo lubiłem zajęcia z dietetyki, stąd moje zainteresowanie zdrowym żywieniem. Zawsze miałem ogromną wiedzę z zakresu zdrowego stylu życia, nigdy nie miałem jednak czasu ani motywacji żeby wykorzystać ją w praktyce.
Od kilku lat mam małe marzenie, które chciałbym zrealizować w przyszłości, mianowicie otwarcie własnego lokalu serwującego dobrze zbilansowane dania, oparte na zdrowych produktach dobrej jakości. Obecnie moich potraw kosztują moi znajomi, którym udzielam również porad dietetycznych. Bardzo motywujące jest dla mnie obserwowanie postępów ich pracy – spadających kilogramów oraz poprawy ich samopoczucia. Obecnie w wolnych chwilach oglądam programy kulinarne oraz czytam rożnego rodzaju prasę z artykułami kulinarnymi i na temat zdrowego żywienia.
Co wpłynęło na Twoją zmianę sposobu odżywiania się i porzucenia dotychczasowych nawyków? „Gdzie” znalazłeś czas, którego dotychczas brakowało Ci na gotowanie?
Bardzo dużo czasu spędzam w pracy, wcześniej studiowałem jeszcze dziennie na studiach drugiego stopnia. Jeżdżę w pogotowiu ratunkowym i pracuję na Oddziale Intensywnej Terapii. Ponadto prowadzę zajęcia za studentami i słuchaczami szkoły jazdy. Jest to odpowiedzialna praca, w której często muszę stawiać czoła stresującym sytuacjom, ciągle jestem w biegu, co powoduje, że po powrocie do domu nie zawsze chciało mi się jeszcze zajmować gotowaniem.
Fast food był „szybkim” rozwiązaniem, w prosty sposób można było wziąć jedzenie z okienka nie wysiadając nawet z samochodu lub zamówić je do pracy. Nie musiałem również „marnować” czasu na przygotowywanie posiłków, po prostu mogłem je szybko kupić i szybko zjeść. Poznałem swoją obecną partnerkę i to zmotywowało mnie do zmiany moich dotychczasowych przyzwyczajeń. Pierwszym krokiem do zmiany złych nawyków było rzucenie palenia.
Z odpowiednią motywacją zrobiłem to w szybki, bezbolesny sposób. Następnie postanowiłem zacząć zwracać uwagę na swój czas, którego przez swój zawód mam tak mało. Postanowiłem wykorzystywać maksymalnie czas rano i wieczorem na przygotowanie posiłków. Często po pracy robię zakupy i zaczynam gotować – niekiedy kilka dań naraz, które zamykam w lunchboxy i zabieram do pracy.
Jestem najlepszym dowodem na to, że przy odpowiedniej motywacji zawsze znajdzie się czas na ugotowanie obiadu, czy siły do rzucenia palenia. Przy niezdrowej dawce pracy (ponad 300 godzin miesięcznie), staram się przynajmniej zdrowo odżywiać. Na tym zyskuje mój portfel, zdrowie oraz samopoczucie.
Piszesz o zrzuconych „bez bólu” 13 kilogramach. Czy te kilogramy były jednym z „powodów” zmian, które wprowadziłeś? Czego brakowało Ci najbardziej, kiedy postanowiłeś odżywiać się zdrowo?
Zrzucone kilogramy to tylko efekt zmian, jakie postanowiłem wprowadzić w swoim całym życiu. Z elementami wiedzy na temat żywienia wprowadziłem kilka zasad, które miały poprawić moje samopoczucie i dać mi energii do maksymalnego wykorzystania czasu. Nie ukrywam, że w "poprzedniej wersji" mnie miałem zadyszkę wchodząc na 5 piętro do pacjenta.
Obecnie nie mam z tym większego problemu.
W początkowej fazie strasznie brakowało mi słodyczy, natomiast szybko mój organizm zapomniał o „uzależniaczu”, jakim jest zwykły cukier. Mamy mnóstwo naturalnie słodkich produktów, które można śmiało stosować np. miód. Kwestia jest w tym, co i w jakiej porze dnia powinniśmy zjeść.
Nie mogę o to nie zapytać… Skąd znalazł się w Twojej głowie pomysł, żeby nazwać bloga „Smaczna Perełka”? Blog prowadzony przez mężczyznę i to zdrobnienie… Domyślam się, że perełka miała stanowić o wyjątkowości potraw, którymi się dzielisz?
Pochodzę z Podlasia, uwielbiam zwiedzać ten region, jest to piękna kraina, bogata kulturowo, co owocuje różnymi wspaniałymi smakami. Miałem swoje ulubione miejsca np. Kruszyniany, gdzie można zjeść pyszne tatarskie jedzenie, czy Supraśl, z pyszną babką ziemniaczaną i kartaczami. Były to moje zielone perełki. Miejsca, do których chce się wracać. Każdy, kto interesuje się gotowaniem powinien cały czas próbować nowych smaków i czerpać z nich inspirację do swojej kuchni. I to są właśnie te „smaczne perełki”.
Wrócę jeszcze do tych zmian… Zmiana stylu życia, zmiana odżywiania się… Ale czemu od razu blog?
Blog początkowo był formą własnej elektronicznej książki kulinarnej z moimi przepisami. Z czasem postanowiłem podzielić się pomysłami z szerszą publiką oraz zachęcić znajomych do wprowadzenia prostych zmian, udowodnić, że człowiekowi nie potrzeba specjalnej diety. Chce pokazać, że każdy może gotować zdrowo nawet pracując ponad 300 godzin w miesiącu. Jest to również swego rodzaju sprawdzian. Każdy może skorzystać z mojego przepisu i wyrazić opinię na temat smaku czy zaproponować własne wersje dania.
Kiedy przeglądasz przepisy innych osób, na co przede wszystkim zwracasz uwagę? Co jest dla Ciebie najistotniejsze podczas przygotowywania potrawy?
Bardzo dużą uwagę zwracam na skład posiłków. Każdy ma inny smak, lubi inne produkty natomiast zasady przygotowania posiłków są albo dobre albo złe. Sam staram się przygotowywać odpowiednio zbilansowane, zdrowe potrawy. Posiłek to nie tylko kalorie, to też białko, odpowiednie węglowodany i zdrowe tłuszcze. Dużo w tym schemacie można zepsuć.
Bloga prowadzisz bardzo krótko… Co prawda nie wiem, jak ten fakt przekłada się na faktyczny staż w gotowaniu, ale można znaleźć u Ciebie przepis np. na małże, które mogą wydawać się skomplikowane w obróbce. Miałeś do czynienia wcześniej z tym produktem? Czy przygotowujesz metodą prób i błędów to, na co akurat masz w danym momencie ochotę?
W kuchni krzątam się od zawsze. Nie lubię gotować sam, lubię gotować dla innych i znać ich opinie na temat smaku, wprowadzać ewentualne zmiany. Każdy posiłek to improwizacja. Podstawą gotowania jest znajomość produktu. Lubię małże, są one idealnym źródłem niskokalorycznego białka, są smaczne i nie są tak zanieczyszczone antybiotykami i środkami przyspieszającymi wzrost jak np. mięso wieprzowe. Zawsze zamawiałem gotowe, gotowane w białym winie mule w restauracji. Uważam, że takie są najlepsze. Znalazłem w sklepie ofertę świeżych małży i postanowiłem, że to jest ten dzień, aby przygotować te pyszności. Od tamtego dnia już nie zamawiam małży, tylko robię je samodzielnie.
Komu w szczególności poleciłbyś swojego bloga? Kogo widzisz jako swoją grupę docelową?
Nie chce określać grupy docelowej. Chciałbym, aby każdy mógł coś ciekawego znaleźć na mojej stronie. Postanowiłem co jakiś czas umieszczać porady na temat zdrowego odżywiania. Kilkoro moich znajomych podjęło moje wyzwanie i wiem, ze osiągają satysfakcjonujące rezultaty. Jestem idealnym przykładem, że nawet przy bardzo ograniczonym czasie można zadbać o zdrowe jedzenie, dlatego zachęcam wszystkich, aby spróbowali moich przepisów i wymyślali własne.
Przyznaj się teraz, czym głównie żywiłeś się na mieście? Nie brakuje Ci czasem wygody związanej z tym, że nie musisz przyrządzać wszystkiego sam? Zdarza Ci się jeszcze jeść na mieście?
Na moje nieszczęście McDonald’s znajduje się pomiędzy moimi dwoma pracami i niedaleko miejsca gdzie mieszkam. Do tego oferta Drive idealnie współgrała z czasem dojazdu do pracy i mieszkania. Często korzystałem z oferty dowozu np. smażone kurczaki, gotowe kanapki, makarony, pizza, tortille. Wszystko musiało być szybkie i zapychające.
Miałem bardzo zły nawyk niejedzenia śniadania i zapychania się jednym posiłkiem na obiad. Potem znowu w biegu i na koniec dnia zapychałem się kolacją. Zdarza mi się jeść poza domem, ale już nie w restauracjach typu fast food. Uwielbiam jeździć poza Białystok i próbować domowej regionalnej kuchni pozbawionej ulepszaczy, spulchniaczy i smaku w proszku.
W dzisiejszych czasach istnieje wiele firm, które przygotowują tzw. lunch-boxy, jednym słowem można skorzystać z „diety na wynos” - czy taka opcja nie przeszła Ci przez myśl? Co sądzisz o tego typu rozwiązaniach?
Istnieją nawet domowe obiady na dowóz, natomiast wgłębiając się w skład takich posiłków szybko zrezygnowałem z tego pomysłu. Zupie smaku nadaję głównie przyprawa Maggi i Kucharek. Unikam zwykłej soli. Uważam, że Polacy jedzą znacząco za dużo tej przyprawy. W każdym gotowym produkcie jest sól - w szynkach, serach, napojach, jogurtach. Większość gotowych przypraw to w 60-90% sama sól. Jest to wspaniała i szlachetna przyprawa wydobywająca mnóstwo smaku, jednak musimy być świadomi jej skutków zdrowotnych.
Dużo ludzi nie jest świadomych, co tak naprawdę jedzą i jakie to niesie za sobą skutki zdrowotne. Mamy w Polsce plagę chorób serca tj. miażdżyca i nadciśnienie tętnicze. Są to bardzo groźne choroby, na które nie zwracamy uwagi. W swojej kuchni bardzo dobrze wiem ile soli, tłuszczu czy białka spożywam na dobę. Firmy cateringowe nie inwestują w produkty zdrowsze typu olej rzepakowy, olej lniany czy sól himalajska.
Kartacze
Wybrałem przepis na kartacze, ponieważ jest to moje ulubione danie z Podlasia, skąd pochodzę. Kartacze są dobrze od razu po ugotowaniu, lub usmażone następnego dnia. Idealnie komponują się z kiszonymi ogórkami lub kapustą, okraszone skwarkami.
Składniki (na 4 osoby):
3 kg ziemniaków
0,5 kg mięsa mielonego wołowego
pół szklanki skrobi ziemniaczanej
sól
pieprz
majeranek suszony
rozmaryn suszony
papryka słodka
pieprz kolorowy w ziarnach
pieprz ziołowy
chili
gałka muszkatołowa
koperek
czosnek niedźwiedzi
boczek
dwie cebule
Przygotowanie:
Połowę ziemniaków ugotować, drugą połowę zetrzeć na surowo na tarce o drobnym oczku. Do surowych ziemniaków zetrzeć jedną surową cebulę. Surowe ziemniaki razem z cebulą odcisnąć przez gazę. Dodać skrobię ziemniaczaną.
Ugotowane ziemniaki ostudzić i przecisnąć przez praskę. Połączyć ziemniaki ugotowane i surowe, dobrze posolić (płaska łyżka stołowa).
Mielone mięso wołowe doprawić pieprzem, majerankiem, rozmarynem, papryką, pieprzem, chili, gałką muszkatołową, koperkiem, czosnkiem niedźwiedzim, dodać dwie łyżki oliwy z oliwek. Do mięsa dodajemy posiekaną surową cebule.
Formujemy kartacze – nabieramy porcję masy ziemniaczanej (wielkości dużego jajka), ręką ugniatamy zagłębienie uważając, aby ścianki nie były zbyt cienkie, nakładamy porcję wołowiny i zamykamy kartacza.
Uformowane kartacze gotujemy w dobrze osolonej wodzie – od momentu wypłynięcia kartaczy z wody, gotujemy je jeszcze przez 15 minut. Ugotowane kartacze podajemy ze skwarkami z boczku i cebuli.
Smacznego!
Magdalena88
marcinka