Podróże pełne smaków. Wywiad z Beatą Pawlikowską

  • 2

Wraz z ukazaniem się nowego cyklu książek z przepisami słynnej podróżniczki - "Szczęśliwe Garnki", zapytaliśmy o kulinarne aspekty jej podróży. Przeczytajcie, co zaskoczyło Beatę Pawlikowską... od kuchni!

         
ocena: 4/5 głosów: 5
Podróże pełne smaków. Wywiad z Beatą Pawlikowską
fot. Beata Pawlikowska
Nie ma chyba takiej osoby, która nie słyszałaby o Beacie Pawlikowskiej. Nie każdy jednak wie, że tytułowa Blondynka z popularnej audycji radiowej wspaniale gotuje!

Kolekcja sześciu książek pt. "Szczęśliwe Garnki" zadowoli wszystkich, którzy pragną odżywiać się zdrowo oraz szukają sprawdzonych przepisów na pyszne i szybkie w przygotowaniu dania.

Każda książka z cyklu to odpowiednio przepisy na każdą porę roku, zaś dwie pozostałe publikacje poświęcone są kolejno recepturom na święta oraz ciasteczka.

Byliśmy ciekawi, czy osobę o takim doświadczeniu podróżniczym było w stanie coś zaskoczyć lub zadziwić od strony kulinarnej? Która kuchnia szczególnie przypadła do gustu Beacie Pawlikowskiej? Przeczytajcie!

Szczęśliwe Garnki

Odwiedziła Pani tak wiele miejsc… Proszę powiedzieć, kuchnia którego państwa utkwiła Pani najbardziej w pamięci?

 
Indie! Absolutnie cudowne, aromatyczne indyjskie curry ze świeżych warzyw z gorącym, równie aromatycznym ryżem basmati. Uwielbiam i mogłabym to jeść codziennie na śniadanie, na obiad i na kolację, i zresztą kiedy podróżuję po Indiach, to tak się właśnie odżywiam.
 
Czy zdarzyło się Pani wybrać cel podróży ze względu na chęć spróbowania regionalnej, lokalnej kuchni?
 
Chyba nie, albo może odpowiem inaczej: właściwie zawsze tak jest! Zawsze próbuję nowych smaków i jem to, co jedzą na co dzień zwykli ludzie. Nie przepadam za eleganckimi restauracjami, gdzie jedzenie podają kelnerzy w białych rękawiczkach. Wolę codzienne, gwarne miejsca, gdzie pachnie gorącym jedzeniem i gdzie ludzie rozmawiają o codziennych sprawach.
 
Bez jakiej potrawy proponowanej w książce „Kulinarne przepisy na ŚWIĘTA” z cyklu Szczęśliwe Garnki nie wyobraża sobie Pani świąt Bożego Narodzenia?
 
Bardzo lubię prawdziwy, żytni chleb na zakwasie. Prawdziwy, czyli taki, który jest zrobiony bez dodatku drożdży, płatków ziemniaczanych, słodu jęczmiennego i innych podobnych piekarskich polepszaczy. Prawdziwy, dobry, zdrowy chleb na zakwasie robi się z razowej żytniej mąki, wody i odrobiny soli. Można dodać mąki gryczanej albo jaglanej, nasion słonecznika, orzechów włoskich i czarnuszki, ach, jakie to jest dobre!
 
Czy podczas którejś z podróży spotkała się Pani z taką potrawą, tradycją związaną z kulinariami, sposobem przygotowywania lub spożywania posiłków, który Panią… zszokował?
 
Miałam wiele takich zaskoczeń. Na przykład kiedy pierwszy raz zobaczyłam jak się robi zupę z małpy. Albo kiedy w dżungli amazońskiej dostałam do zjedzenia żywe mrówki. Albo kiedy miałam zjeść stek z krokodyla w Afryce. Byłam wtedy bardzo głodna, a to jest najważniejszy argument. Albo zjesz, albo będziesz zbyt słaby, żeby ruszyć w dalszą podróż. Wybór jest wtedy bardzo prosty.
 
Czy chodzi Pani do restauracji? Zastanawiam się, jak łączy Pani swój sposób odżywiania z konsumpcją poza domem? 
 
Staram się unikać restauracji, bo chcę jeść tylko stuprocentowo zdrowe rzeczy. Nigdy nie używam do gotowania kostek bulionowych ani żadnych składników z proszków, gotowych sosów ani mrożonek. Kiedy zamawiam danie w restauracji, nigdy nie wiem w jaki sposób zostało zrobione ani z czego. Dlatego właśnie - jeśli już muszę iść do restauracji - wolę takie miejsca, gdzie pachnie świeżo gotowanym jedzeniem i widzę jak kucharz uwija się przy garnkach. Najlepiej jeśli to są szczęśliwe garnki :)