Bloger Tygodnia - Smak Na Wspak

  • 1

Przeczytaj wywiad z Matyldą, prowadzącą bloga Smak Na Wspak. Gotowanie to Jej sposób na wyrażanie emocji - dowiedz się, co serwuje najbliższym, kiedy ma ochotę tłuc talerze i czego nie może zabraknąć w lodówce blogerki.

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Bloger Tygodnia - Smak Na Wspak
fot. P. Matysiak
Chcąc w kilku słowach opisać bloga Smak Na Wspak, śmiało można stwierdzić, że jest to strona dla każdego - zarówno dla szukających nowych pomysłów, jak i dla zupełnych laików kulinarnych.

Matylda Kraszewska swój wirtualny zeszyt z przepisami prowadzi od kilku lat, ale jak dotąd nie odważyła się na nim pokazać swojej twarzy, dlatego na wizytówce zobaczysz zadziornie skrzyżowane sztućce, które trzyma w dłoniach. Autorka tak apetycznej strony nie może jednak nie wzbudzać respektu!

Przeczytaj mój wywiad z Matyldą i koniecznie przyłącz się do krucjaty ku odtajnieniu Jej zdjęcia!

Prowadzisz bloga o przewrotnej nazwie. Skąd ten pomysł?

„Na wspak”, czyli odwrotnie niż normalnie, trochę na opak. Cała ja – zawsze po swojemu. Jestem tym typem kucharki (bo żaden ze mnie szef kuchni), która zawsze kombinuje i zmienia. Niby klasycznie, ale zawsze inaczej. Uwielbiam łamać tradycyjne przepisy. Przerabiać karpia na mielone, białą kiełbasę serwować w klopsikach, a nie w zupie, z makaronu robić kotlety itd.

Gotowanie to Twój sposób na wyrażanie emocji. Czego możemy spodziewać się na talerzu, kiedy masz gorszy dzień? :)

To zależy, czy jestem wkurzona, czy po prostu mam smutasa. Na podniesione ciśnienie najlepiej robi mi kuchnia z nutką meksykańską albo coś hinduskiego. Nie chcę mówić, że garnek wtedy płonie, ale na pewno jest w nim czerwono i intensywnie. W takie dni często improwizuję, i co zabawne, prawie zawsze z tej improwizacji wychodzą jakieś pyszności.

Zapłakane dni zdarzają mi się bardzo, bardzo, bardzo rzadko i wtedy w ogóle nie zabieram się za gotowanie, bo albo przesolę albo przepieprzę. Tosty przerabiam na węgiel, a makaron na puree ;)

szakszuka


Jak - z Twojej perspektywy - wygląda blogowanie? Masz duży kontakt ze swoimi czytelnikami?

Staram się trzymać stały kontakt z czytelnikami, bo to dzięki nim ten blog ma w ogóle sens i jest czymś więcej niż moim elektronicznym zeszytem z przepisami. Zaczepiam, zagaduję i odpowiadam. Myślę sobie, że właśnie o to w tym chodzi.

Mam wielką radochę, kiedy widzę, że jakiś przepis wyjątkowo się spodobał, wywołuje pozytywne reakcje albo uruchamia falę komentarzy. A smakowi czytelnicy są naprawdę świetną publiką. Życzliwą, wyrozumiałą i gotową na moje najróżniejsze pomysły.

tarta jagodowa


Czy kuchnia jest ważnym miejscem w Twoim domu? Czego nie może w niej zabraknąć?

Pewnie powinnam powiedzieć, że tak...? Ale w sumie to prawda. Lubię spędzać tam czas. Moja kuchnia wygląda trochę jak laboratorium brodatego alchemika. Wszędzie jest pełno słoików i słoiczków z różnościami. Co prawda zamiast sproszkowanej żaby mam kminek, ale ilość tego wszystkiego robi wrażenie. Znajomi wiedzą, że w czasie gotowania odpoczywam, więc stale dostarczają mi najdziwniejsze przyprawy i inne różności.

Jakiś czas temu załapałam się nawet na czekoladę z szynką. Bywa egzotycznie. Jeśli chodzi o moje kuchenne must have, to zdziwisz się – po prostu sól. To mam zawsze. I pomidory w każdej postaci.

Jak wygląda typowa zawartość Twojej lodówki?

Moja lodówka to lodówka rozmaitości. Ze stałych elementów, zawsze znajdziesz w niej jajka, ser, musztardę i trzy tony różnych warzyw. A poza tym, On zawsze potajemnie przemyca jakieś mięso.

Fit bowl


Czy domowe menu planujesz z dużym wyprzedzeniem? Kto w Twoim domu robi zakupy?

Domowego nie. Działam raczej z dnia na dzień, trochę na zasadzie „wpadania w oko”. Zauważę fasolkę, dostanę lekkiego ślinotoku i już wiem, co będzie na obiad.

Planuję menu na spotkania z przyjaciółmi. Uwielbiam to. Zawsze mam listę potraw, przystawek i innych dobroci. Z pietyzmem zbieram zamówienia, a potem rozpisuję. To wygląda jak przygotowania do operacji wojskowej. A do zakupów na takie okazje potrzebny jest człowiek do zadań specjalnych. Z pełnym poświęceniem i listą w dłoni po sklepie wędruje mój Mąż.

Z jakimi smakami kojarzy Ci się dzieciństwo?

Trudne pytanie! Pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy to pierogi ruskie mojej Babci. W dużych ilościach. Kolejna to szarlotka. Raczej proste smaki, ale ciężko się zdecydować, tyle było tych pyszności. Z czułością wspominam też jeżyki z płatków owsianych, masła i kakao. Pamiętasz je? Ależ to było dobre!

Matylda podzieliła się z nami swoim przepisem na karkówkę. Wypróbuj koniecznie!

Karkówka a'la porchetta

karkówka a la porchetta


Składniki:
  • 1-1,2 kg karkówki
  • 3 gałązki świeżego rozmarynu
  • 5-6 listków laurowych
  • 1,5 łyżeczki nasion kopru włoskiego
  • 1,5 łyżeczki suszonego rozmarynu
  • 1,5 łyżeczki majeranku
  • mielony pieprz
  • sól
  • 3 duże ząbki czosnku
  • 3 łyżki oleju.
Opis przygotowania: 

1. Karkówkę umyj i rozkrój, zostawiając po 2 cm z każdego brzegu. Rozłóż w jeden duży płat i delikatnie rozbij mięso tłuczkiem.

2. Czosnek przeciśnij przez praskę, wymieszaj z solą i z olejem. Dokładnie natrzyj każdą stronę mięsa.

3. Nasiona kopru włoskiego, suszony rozmaryn i majeranek zmiel i dokładnie wymieszaj. Dodaj pieprz i dokładnie natrzyj mięso ziołami. Odstaw na co najmniej 30 minut, następnie zwiń w roladę. Na wierzchu ułóż gałązkę rozmarynu i liski laurowe. Zwiąż sznurkiem. W naczyniu żaroodpornym ułóż 2 gałązki rozmarynu i ułóż na nich karkówkę.

4. Przykryj karkówkę i włóż do piekarnika nagrzanego do 220 stopni, piecz przez około 60 minut. Po tym czasie obniż temperaturę do 180 stopni, zdejmij przykrycie i piecz mięso przez około 40-50 minut.

Dobrą metodą na sprawdzenie, czy karkówka jest już upieczona jest jej nakłucie. Jeżeli sok, który wypłynie z mięsa będzie różowy, to znaczy, że karkówka nie jest jeszcze dostatecznie dopieczona. Jeżeli sok jest przezroczysty - karkówka a’la porchetta jest już gotowa.