„Martini, wstrząsane nie mieszane” - agent 007 często zdradza się ze swoim ulubionym drinkiem, trudno jednak wydusić z niego wiedzę na temat ulubionych potraw. Wywiadowcza dłubanina w filmach i książkach Iana Fleminga z James Bondem w roli głównej pozwala jednak rzucić trochę światła na kulinarne gusta słynnego agenta.
Jajecznica a'la Bond
Można powiedzieć, że Bond jest wielkim patriotą w domu, wtedy zajada się angielskim jedzeniem, ale poza granicami 007 to prawdziwy smakosz próbujący lokalnych przysmaków.
Śniadanie? Nie jest to może syte śniadanie „full English”, ale i tak jest nieźle – jajecznica z trzech jaj na bekonie, lekko ścięta, z sokiem pomarańczowym i dwiema filiżankami kawy (bez cukru) do popicia. Czasem do jajecznicy zamawia dwa tosty z marmoladą pomarańczową.
Im dalej od wybrzeży Wielkiej Brytanii tym w bondowskich śniadaniach przybywa lokalnych przysmaków – będąc na Jamajce do jajecznicy dokooptowane zostają lokalne owoce jak mandarynki, czerwone banany czy papaja.
Licencja na smakowanie
Zapada zmrok. Im później i bliżej wieczora tym chętniej Bond sięga po bardziej luksusowe produkty – lubi kawior z nieodłącznym szampanem, a za najlepszy posiłek swojego życia uważa kraba skalnego z sosem maślanym. Za najbardziej wytrawnego wędzonego łososia uważa tego ze Szkocji, podawanego z jajkiem w koszulce i sosem holenderskim (ten ostatni uwielbia też na sposób klasyczny - ze szpragami). Na deser – sorbet z szampana, tudzież połówka awokado z sosem francuskim.
Bond jest wielkim smakoszem wołowiny i jagnięciny, uwielbia także owoce morza, szczególnie przebywając w portowych miasteczkach nie potrafi sobie odmówić świeżych. Przykładowe menu? Nerki cielęce, polędwica wołowa z sosem bearneńskim, którego przyrządzenie to kulinarna wyższa szkoła jazdy.
W Japonii je sushi, surową ośmiornicę oraz prawdziwy delikates – mięso krów z Kobe, które mają specjalną dietę, codziennie pojone są piwem i masowane. Bohatersko próbuje też ryb fugu, która nieprawidłowo przyrządzona grozi śmiercią.