We wczorajszym odcinku Masterchef do jury dołączył znany z amerykańskiej wersji programu Joe Bastianich – prywatnie ceniony restaurator i ekspert od win.
Siódemka pozostałych uczestników Masterchefa zmierzyła się z kuchnią włoską i koniecznością dopasowywania smaku potraw do wina. Trójka, która nie sprostała zadaniu musiała zmierzyć się w przygotowywaniu hamburgerów – nie brakowało zaskakujących pomysłów. Najmłodszy uczestnik programu, Janek, przygotował na przykład burgera z foie gras.
W amerykańskiej wersji MC Joe, wraz z Gordonem Ramsayem i Graham Elliotem jest niezwykle surowym jurorem, pod którego wzrokiem uczestnicy prawie mdleją, a potrawy zdają się uciekać z przestrachu z talerzy. W Polsce jednak bardzo złagodniał. W telewizji śniadaniowej udzielił wywiadu w którym zastanawiał się nad polskim sposobem gotowania makaronu z dodatkiem oliwy - jego zdaniem jest to zupełnie niepotrzebne. Aby makaron się nie sklejał wystarczy wlać dostatecznie dużo wody.
W programie Joe pokazał swoje zdecydowanie bardziej ludzkie i ciepłe oblicze – z troską pochylał się nad uczestnikami przygotowującymi potrawy, nie szczędził komplementów i podpowiedzi, a nawet przynosił ze spiżarni produkty, których uczestnicy zapomnieli. Na tle polskiego jury wydawał się pochodzić trochę z innej bajki – nerwowa atmosfera nie była aż tak widoczna, Joe skutecznie rozładowywał napięcie, pokazał dużą klasę i doświadczenie.
Pytanie czy jego obecność ukazała słabość polskiej edycji, czy Joe specjalnie grał dobrego wujka?
Siódemka pozostałych uczestników Masterchefa zmierzyła się z kuchnią włoską i koniecznością dopasowywania smaku potraw do wina. Trójka, która nie sprostała zadaniu musiała zmierzyć się w przygotowywaniu hamburgerów – nie brakowało zaskakujących pomysłów. Najmłodszy uczestnik programu, Janek, przygotował na przykład burgera z foie gras.
W amerykańskiej wersji MC Joe, wraz z Gordonem Ramsayem i Graham Elliotem jest niezwykle surowym jurorem, pod którego wzrokiem uczestnicy prawie mdleją, a potrawy zdają się uciekać z przestrachu z talerzy. W Polsce jednak bardzo złagodniał. W telewizji śniadaniowej udzielił wywiadu w którym zastanawiał się nad polskim sposobem gotowania makaronu z dodatkiem oliwy - jego zdaniem jest to zupełnie niepotrzebne. Aby makaron się nie sklejał wystarczy wlać dostatecznie dużo wody.
W programie Joe pokazał swoje zdecydowanie bardziej ludzkie i ciepłe oblicze – z troską pochylał się nad uczestnikami przygotowującymi potrawy, nie szczędził komplementów i podpowiedzi, a nawet przynosił ze spiżarni produkty, których uczestnicy zapomnieli. Na tle polskiego jury wydawał się pochodzić trochę z innej bajki – nerwowa atmosfera nie była aż tak widoczna, Joe skutecznie rozładowywał napięcie, pokazał dużą klasę i doświadczenie.
Pytanie czy jego obecność ukazała słabość polskiej edycji, czy Joe specjalnie grał dobrego wujka?
zozolek
Pyza
k.tyczynski
Polska wersja może być określona tylko jednym mianem- ŻENADA!
I nie wiem, czemu wzorują się na wersji USA? Nawet studio identyczne...
Pyza napisał(a):
Babciagramolka