Paulina Sykut Jeżyna o naleśnikach ...

Znamy ją głównie z roli pogodynki i prowadzącej „Must Be The Music”, ale jest też wokalistką.

         
ocena: 0/5 głosów: 0
Paulina Sykut Jeżyna o naleśnikach ...
O Paulinie:

Wiek: 31 lat
Wzrost: 162 cm
Oczy: zielone
Znak zodiaku: Koziorożec
Partner: Piotr Jeżyna, biznesmen
Dzieci: nie ma
Ulubiony kolor: biały
Miejsce urodzenia: Puławy
Pasja: sport

Punktualnie, co do minuty wpada do kawiarni obok swojej pracy. Zrelaksowana, uśmiechnięta. Widać, że kocha swoje życie…

Pani musiała dorosnąć szybciej niż rówieśnicy...

Dlatego, że jako dziecko straciłam tatę? Kiedy niespodziewanie, na serce, umiera ktoś kogo kochasz, kto jest dla ciebie oknem na świat, na pewno coś się w tobie zmienia. Zaczynasz zdawać sobie sprawę, że wszystko wokół jest kruche, ale tym bardziej warte doceniania, kochania.

Po tej tragedii wychowanie pani i dwóch braci spadło na barki pani mamy?

Tak, ale staraliśmy się jej pomagać, jak umieliśmy, wyręczać ją w pracach domowych. Sprzedawaliśmy butelki, kwiaty, żeby nie obciążąć domowego budżetu swoimi zachciankami.

Mówi to pani bez żalu w głosie

Bo mama nauczyła nas, że życie trzeba brać, jakim jest. Cieszyć się
nim, a nie narzekać. Ona sama jest bardzo wrażliwa na świat. Odbiera go całą sobą. Mam to po niej.

Stąd właśnie te spontaniczne reakcje w „Must Be the Music”?

Chyba tak. Nie kryję, co mnie cieszy, bawi, nakręca.

Ostatnio chyba sport...

Tak, ukończyłam prawdziwy triathlon i jestem z tego dumna! Treningi dały mi wielkiego, energetycznego kopa. Morze endorfin. Tego nie da się opisać. Bardzo dopingował mnie w nich mąż. Sam jest bardzo wysportowany.

Pani taka filigranowa, on – potężny, muskularny...

Trudno kupić mu coś do ubrania. Czasem schodzę pół miasta, nim coś znajdę. A za bieganiem po sklepach wcale nie przepadam.

Obchodzicie pierwszą rocznicę ślubu. Jak minął ten rok?

Znamy się od kilkunastu lat, ale w tym czasie chyba jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie.

Myślicie o powiększeniu rodziny?

Oczywiście, ale żadnych planów nie robimy. Czekamy, co los przyniesie. Ja pochodzę z wielodzietnej rodziny, w rodzinie Piotra rodzą się bliźniaki, więc może być u naszego boku niezła gromadka (śmiech)

A na razie kariera zawodowa...

Miałam szczęście, że ktoś zauważył mnie w „Idolu”, dał mi szansę sprawdzenia się w telewizji. Dzisiaj, zwarta i gotowa, budzę się każdego dnia do pracy, którą lubię. Czasem o nieludzkiej porze... Jak zapowiadam pogodę, wstaję o 4.30. Bywa ciężko. Ale daję radę.

Z prowadzeniem domu też pani nie ma kłopotów?

Nie. Choć chciałabym częściej gotować, a nie zawsze plan dnia mi na to pozwala. Piotr jest wniebowzięty, jak przyrządzę mu obiad.

Nie grymasi?

Nie. Ostatnio najczęściej przygotowuję mu indyka albo kurczaka z sałatkami. Duszę mięso ze szpinakiem, czosnkiem i cytryną. Można też zrobić to samo z pomidorami i anchois. Pycha! Ale są rzeczy, których ciągle, na nowo się uczę, choćby przyrządzania idealnych naleśników. Za każdym razem dzwonię do mamy z pytaniem o właściwe proporcje składników i słyszę: „Na oko, córeczko. Dodawaj na oko”. Raz mi się uda, a raz nie.

Jak w życiu.

Ale trzeba próbować. Ja sama ciągle szukam nowych wyzwań. Planuję powrót do muzyki. Przez lata śpiewałam w różnych zespołach, a teraz wracam z muzykami z grupy „Chłopcy kontra Basia”, którzy występowali w „Must Be...”.

Triathlon, telewizja, muzyka. Nie za dużo na tak delikatną osóbkę?

Ja tylko wyglądam na nieporadną, słabą dziewczynkę, ale dorastanie z dwoma braćmi to niezła lekcja odporności i hartu ducha.

Chłopczycą pani jednak nie jest.

Choć w dzieciństwie chyba nią bywałam. Dziś świetnie czuję sięw szpilkach, choć jeszcze lepiej w luźnych, wygodnych strojach.

Źródło: Pani Domu
Autor: Krzysztof Rajczyk