Poznajcie Jenny Morris - The Giggling Gourmet

Znana szefowa kuchni z Cape Town dzieli się z nami swoim doświadczeniem i zaraża pasją do gotowania. Smaki marokańskiej i południowo-afrykańskiej kuchni zachwycają głębią i aromatem. Zachęcamy do przeczytania!

         
ocena: 5/5 głosów: 1
Poznajcie Jenny Morris - The Giggling Gourmet
fot. Polsat Food Network
Czy to Twój pierwszy raz w Polsce?

- Tak, zakochałam się zarówno w Polsce, jak i Polakach, niezwykle gościnni ludzie i przepiękny kraj.

W takim razie witamy serdecznie. Jak wspomniałaś, Polacy znani są ze swojej gościnności – pozwól, że ugoszczę Cię swoim domowym sosem barbecue. Wspomniałaś na Twoim Twitterze, że śliwki - jeden ze składników tego sosu, to Twoje ulubione owoce, nieprawdaż?

- Och tak, wprost je uwielbiam, serdecznie dziękuję! To potwierdza moje przeczucia wobec szczerości i niezwykłej otwartości, jaką mają w sobie Polacy - to miłe z Twojej strony. Wspomniałaś, że to domowy sos – każda rzecz, potrawa, jakiej nadasz własny sznyt i oprawę jest Twoją wizytówką, to wspaniały przykład tego, jak jesteśmy inni – wyróżniamy się. Smak niekoniecznie musi być ten sam, jak pozostałe randomowe. To sprawia, że nawet jeden dodatek potrafi całkowicie zaburzyć lub wzbogacić danie.

Jenny, czy uważasz, że vlogerzy lub blogerzy kulinarni, do których zaliczają się również amatorzy, pasjonaci - a niekoniecznie licencjonowani kucharze - mogą mierzyć się z Twoimi umiejętnościami?

- We wszystkim musi być pasja, zaangażowanie, poświęcenie i determinacja w dążeniu do celu. Każdy może zostać tym, kim zechce. Jeżeli zdecydowałeś się być blogerem kulinarnym i nie masz doświadczenia jak profesjonalista, nie znaczy od razu, że Twoja pasja nie przewyższy jego umiejętności któregoś dnia. Silna wola, pasja i duch walki może poprowadzić Cię do największych rzeczy tego świata.

Na Twitterze wspomniałaś – „Każdy kiedyś zaczynał od zera” – rozumiem, że doświadczenie, jakie nabyłaś w trakcie swojej podróży kulinarnej nie było usłane różami?

- Sama zaczynałam właśnie od zera, na przekór wszystkiemu i wszystkim.


Materiały prasowe

Czy mogłabyś powiedzieć na ten temat coś więcej?

- Jasne! Ojciec nie chciał, abym została szefem kuchni. Nie traktował tego zbyt poważnie – szkoła kucharska była dla mnie czymś odległym. Tak naprawdę ukończyłam szkołę i zostałam licencjonowanym elektrykiem. Ojciec był szalony – zawsze wspominam to z uśmiechem na twarzy, choć wcześniej nie było tak kolorowo.

To, czym obecnie się zajmuję mogłam osiągnąć jedynie ciężką pracą. Uczyłam się w restauracjach, obserwowałam i podglądałam pracę kucharzy, zwracałam uwagę na techniki, jakich stosują. W domu sama dodatkowo zgłębiałam tajniki dobrego przyrządzania potraw, które będą odpowiadać nie tylko Twojemu, ale i innym gustom. Zajęło to może nieco więcej czasu, niż standardowa nauka w szkole kucharskiej, ale wysiłek się opłacił. Jak to mówią – bez pracy nie ma kołaczy. Opłaca się, jestem tego przykładem.

Prowadząc dodatkowo warsztaty, masz okazję pracować z różnymi znanymi kucharzami. Czy to łatwe zadanie?

- Cóż mogę powiedzieć, nie mam wygórowanego ego – ono jest wręcz niebezpieczne – potrafi Cię zawieść i sprawić, że poczujesz się pewnego dnia mały i niepotrzebny. Wiesz o czym mówię?

W tym środowisku, gdzie znajduje się wielu kucharzy celebrytów oraz diw nie jesteś w stanie przejść obok nich obojętnie. To oni robią show.

Zdarzają się też i tacy, którzy wkładają całe swoje serce, a nawet i rodzinę, w to, co robią. Widać to na każdym kroku - ciężka, owocna praca, której nie jesteś w stanie udawać.

- Oglądając warsztaty jakie prowadzisz zauważyłam, że Twój zapał do przekazywania wiedzy wprost tryska z Ciebie! Żartujesz, śmiejesz się, a widownia razem z Tobą. Jak to robisz?

Ja to po prostu kocham. Nie powiem jednak, że się nie stresuję. To wyzwanie móc stanąć przed ogromną publicznością i gotować na żywo. Musisz okazać sporo cierpliwości, jednocześnie przekazując prawdziwą siebie, bo publiczność wyczuje, czy to co robisz pochodzi z głębi Twojego serca.


Materiały prasowe

To teraz porozmawiajmy o produktach. Powiedz proszę, co sądzisz o żywności modyfikowanej genetycznie, inaczej GMO?

- Serio? Nienawidzę jej. Kultywowanie tej „mody” sprawia, że nasz świat doznaje zbyt wielu modyfikacji – nie wiemy, co jest sztucznym wytworem, a co prawdziwym owocem, który trzymamy w ręku. Nie godzę się na zbijanie fortun, produkując coraz więcej żywności, tylko po to, by zakamuflować wątek finansowy. Jedzenie powinno być dostępne dla każdego, to nasze dobro – to naturalne i pozbawione substancji chemicznych. To nasze podstawowe prawo.

Krzywe, z grudkami, nieco przebarwione – to nieistotne – każde ma swój urok. My też nie jesteśmy perfekcyjni, co pozwala odróżnić Nas na tle innych – to piękne.

Uważam, że lepiej zjeść mniej, za to wartościowe produkty, które są prawdziwe, a nie tylko imitują warzywa czy owoce. To co wkładamy do naszego ciała na co dzień, procentuje w przyszłości – szczerze w to wierzę.

Nawiązując do tematu Jenny, co sądzisz o działalności Jamiego Olivera i Food Revolution, które powołał do życia? Czy popierasz tego typu organizacje?

- Tak, jak najbardziej! To młody, utalentowany człowiek z duszą rewolucjonisty. Bardzo ważne jest, aby społeczeństwo uświadomiło sobie czym karmi siebie i swoje dzieci. Umiejętność komponowania posiłków z dobrych jakościowo produktów wywołuje uśmiech i scala całą rodzinę. Pomyśl, ile chemii znajduje się w płatkach śniadaniowych, które podawane są dzieciom. To czysty cukier... a skomponowanie własnego musli z suszonymi owocami i orzechami to przecież nic trudnego. A jak cieszy!

Czy jest coś, czego nie lubisz, czego byś nie zjadła?

- Jestem szefem kuchni, muszę próbować wielu rzeczy, aby móc odpowiednio łączyć ze sobą składniki. Podczas swoich podróży kulinarnych miałam styczność z prażonymi i smażonymi pasikonikami. Ich tekstura, konsystencja pozostawiała wiele do życzenia. Nie byłam w stanie rozgryźć tych małych nóżek – chyba nie muszę opowiadać dalej? Haha!

Bardzo dziękuję za spotkanie Jenny i życzę dalszych sukcesów!

- Dziękuję, to była przyjemność móc podzielić się z Tobą swoim doświadczeniem.