Świąteczny wywiad z Ewą Wachowicz

  • 1

Ewa Wachowicz zdradziła, za co najbardziej lubi święta Bożego Narodzenia.

         
ocena: 5/5 głosów: 3
Świąteczny wywiad z Ewą Wachowicz
fot. ONS
Jak idą przygotowania do świąt?
Ewa Wachowicz:
Chce się powiedzieć: pełną parą! Ale tak naprawdę, pomalutku, powolutku zbliżam się do pełnej gotowości. Już 19 października, w dzień moich urodzin, zrobiłam ciasto na pierniczki. W kamiennym naczyniu „doszło do siebie” i właśnie zaczynam z niego wypiekać kształtne, chrupiące pyszności.

Poznaj przepis na krakowskie pierniczki Ewy Wachowicz >>>

Wielkie sprzątanie też było?
Ewa Wachowicz: Szczerze mówiąc, nie. Po prostu rutynowe porządki. To raczej przed Wielkanocą zarządzam pełne wietrzenie, pucowanie mieszkania. A przed Bożym Narodzeniem wolę się skupić na czymś innym.

Na gotowaniu?
Ewa Wachowicz: Też, bo to właśnie u mnie, w krakowskim domu, zbiera się rodzina. Taką już mamy tradycję.

Liczne będzie to rodzinne grono?
Ewa Wachowicz: Około 10–12 osób. Zjeżdżają się z wielu zakątków świata. Z moich rodzinnych Klęczan, ale też z Nowego Jorku, skąd przyleci bliska memu sercu przyjaciółka. Nie mogę się doczekać tej chwili.

A nie korciło pani, żeby, zamiast tracić czas na przygotowania, wyjechać w święta gdzieś do ciepłych krajów, odpocząć?
Ewa Wachowicz: Nigdy w życiu! Nie ulegam tej dziwnej modzie! Dla mnie Boże Narodzenie to ciąg jednoznacznych skojarzeń: rodzina, tradycja i dom. Właśnie dom, a nie plaża w Dominikanie czy w Tajlandii. Wyrosłam w przekonaniu, że święta to czas integracji bliskich nam osób i nie umiałabym od nich tak uciec. Poza tym, tę tradycję chcę przekazać mojej córce Oli. A najlepszą metodą wychowawczą jest dawanie przykładu.

Ola pomaga Pani przy świętach?
Ewa Wachowicz: Tak, bardzo! Ma 13 lat, ale już świetnie czuje się w kuchni. Zmieli mak na makowiec, zrobi masę do ciasta czy uklei pierogi. Ma talent i chęci.

A czy tradycja jest u Pani obecna także w wigilijnym menu?
Ewa Wachowicz: Wszystkie główne podawane przeze mnie potrawy należą do kanonu bożonarodzeniowych dań. Zawsze musi być barszcz czerwony z uszkami, kapusta z grzybami, łazanki z makiem i karp pieczony. Na fantazję pozwalam sobie tylko w przystawkach: śledzia przyrządzałam już na wiele sposobów, zrobiłam też kilka wariacji na temat dorsza. Chętnie czerpię z tradycji miejsc, w które niesie mnie los. W moich rodzinnych Klęczanach nie było zwyczaju podawania na przykład karpia po żydowsku. A w Krakowie to niemal norma. Gdy się tu przeprowadziłam, potrawa ta szybko zagościła na moim stole. Podobnie z pierniczkami, o których już mówiłam.

A kiedy minie czas jedzenia, przychodzi pora na prezenty...
Ewa Wachowicz: I to już jest prawdziwy popis kreatywności! W mojej rodzinie bardzo cenimy prezenty, których nie można po prostu kupić w sklepie. Najbardziej lubimy przygotowane własnoręcznie przez ofiarodawcę. Już wiem, że, jak co roku, moja mama podaruje mi pudełeczko wyjątkowo pysznych, ale wymagających ogromnej pracy i cierpliwości, ciasteczek. A moja córka czymś mnie zaskoczy. Jest mistrzynią robienia figurek i różnych przedmiotów z wypalanej modeliny. Z kolei dzieci mojego brata uraczyły nas ostatnio nagranymi przez siebie płytami z wiązankami naszych ulubionych przebojów. To było naprawdę urocze.

Pamięta Pani jeszcze, jaki gwiazdkowy prezent sprawił Pani najwięcej radości?
Ewa Wachowicz: Trudne pytanie. Muszę się chwilę zastanowić... Wiem! Jako pięcio-, może sześcioletnia dziewczynka marzyłam o lalce w... stroju ślubnym. Wydawała mi się najpiękniejsza na świecie, wyśniona. Podarował mi ją dziadek. Jeszcze dziś pamiętam tę wielką radość, która przepełniała każdy zakątek mojej duszy.

A utkwiła Pani w pamięci jakaś nietypowa Wigilia?
Ewa Wachowicz: Kilka lat temu świętowaliśmy Boże Narodzenie w gronie dwóch rodzin: mojej i Sikorowskich, tej znanego piosenkarza Andrzeja Sikorowskiego i jego żony Alicji, z którą się przyjaźnię. Było wyjątkowo dużo osób, a przy tym sporo zabawy, radości. To było naprawdę niesamowite doświadczenie.

Na pewno wspólnie śpiewaliście. A teraz też kolędujecie po wieczerzy wigilijnej?
Ewa Wachowicz: Ola i córki brata uczą się muzyki, więc siadają do pianina i nam akompaniują. Ale tak naprawdę wprowadziłam inną tradycję. Zamiast w Wigilię, spotykam się ze znajomymi i bliskimi szóstego stycznia, w Trzech Króli, i wtedy dopiero urządzamy kolędowy koncert na wiele gardeł! Mamy tyle radości!

Zobacz relację z warsztatów kulinarnych z Ewą Wachowicz. Poznaj przepis na krakowskie pierniczki >>>


Wywiad przeprowadził: Krzysztof Rajczyk/Pani domu