Co robicie z ziemniakami, które wam zostaną z obiadu? Jedni po prostu wyrzucają, inni dają kurom do zjedzenia, tylko jak hodować kury w mieście w mieszkaniu? Nie da się, a przynajmniej jest to mocno utrudnione...
Mój sposób na takie ziemniaki jest następujący i nie przewiduje kur. Chowam takowe (ziemniaki, nie kury) do lodówki na dzień następny i robię z nich kopytka. Rozprowadzam je równomiernie w garnku i dzielę na 4 części. 1/4 część wyciągam i wsypuję do niej mąkę tak na styk i dodaję trochę mąki ziemniaczanej (ja daję tak na oko, ale na zwykłe ziemskie proporcje będzie to około 3-4 łyżki). Rozbijam do tego jeszcze jedno jajko (jak ma się kury sprawa jest w tym punkcie ułatwiona). Wszystko wyrabiam ręcznie.
Na tacę wysypuję mąkę. Formuje "glizdy" i kroję na małe kawałki. Wkładam do gotującej, osolonej wody i wyjmuję po 3 minutach. Tak przyrządzone kopytka polewam skwarkami. Pychotka. W ten sposób nie wyrzucam ziemniaków, tylko je wykorzystuję. Prosto, smacznie i oszczędnie.
Mój sposób na takie ziemniaki jest następujący i nie przewiduje kur. Chowam takowe (ziemniaki, nie kury) do lodówki na dzień następny i robię z nich kopytka. Rozprowadzam je równomiernie w garnku i dzielę na 4 części. 1/4 część wyciągam i wsypuję do niej mąkę tak na styk i dodaję trochę mąki ziemniaczanej (ja daję tak na oko, ale na zwykłe ziemskie proporcje będzie to około 3-4 łyżki). Rozbijam do tego jeszcze jedno jajko (jak ma się kury sprawa jest w tym punkcie ułatwiona). Wszystko wyrabiam ręcznie.
Na tacę wysypuję mąkę. Formuje "glizdy" i kroję na małe kawałki. Wkładam do gotującej, osolonej wody i wyjmuję po 3 minutach. Tak przyrządzone kopytka polewam skwarkami. Pychotka. W ten sposób nie wyrzucam ziemniaków, tylko je wykorzystuję. Prosto, smacznie i oszczędnie.
