Na jedzenie wydajemy dużą (o ile nie największą) część domowego budżetu. Oczywiście wszystko jest zależne od osiąganych dochodów, niemniej jednak, produkty spożywcze zaspokajają jedną z najważniejszych potrzeb, czyli głód. Nawet jeśli nie gotujemy sami w domu, tylko żywimy się na mieście, musimy za to zapłacić.
Po pierwsze, zacznijmy planować menu z wyprzedzeniem. Ja robię to najczęściej na tydzień do przodu, przeważnie w piątki wieczorem, gdyż w sobotę rano jadę kupować świeże produkty na pobliskim targowisku. Oczywiście nie trzymam się sztywno tej listy i traktuję ją bardziej jako wyznacznik, bo często modyfikuję przepisy.
Wyjmuję dwie kartki: na jednej robię plan, co chciałabym zaserwować swojej rodzinie w nadchodzącym tygodniu, uwzględniając przy tym przepisy, których chcę wypróbować. Kiedy pierwsza kartka jest już gotowa, biorę drugą i spisuję na niej wszystkie produkty, których potrzebuję. Lista jest okazała, ale wykreślam z niej to, co aktualnie posiadam. W tym celu robię remanent zamrażalnika.
Staram się także robić zapasy, ale w tym celu używam tylko nadwyżek finansowych i kupuję tylko takie produkty, o których wiem, że mogą poleżeć. U mnie w domu zawsze musi być ryż, makaron i koncentrat pomidorowy. Jeśli budżet mi na to pozwala, kupuję na zapas także mięso. Należy jednak pamiętać, że zamrażalniki domowe mają stosunkowo niską temperaturę mrożenia dlatego nie należy przechowywać w nich mrożonek w nieskończoność. Mięso zamrożone w zeszłym roku może nie nadawać się już do spożycia.
Nina W.