Diana to blogerka nieprzeciętna, fanka oryginalnych tatuaży, która uwielbia spędzać czas na łonie przyrody. Mienta blog to miejsce, w którym znajdziesz fantastyczne zdjęcia dań i urzekająco proste przepisy.
Wyjątkowo rozgadana blogerka zdradza nam kulisy sesji fotograficznych i dzieli się autorskim przepisem na różowe naleśniki - jej swoisty znak rozpoznawczy.
Od razu to powiem: urzekły mnie zdjęcia Twoich potraw. Dużo czasu i pracy kosztuje sesja jednej potrawy?
Dziękuję Ci bardzo. Każda pochwała moich zdjęć dużo dla mnie znaczy, ponieważ staram się ciągle rozwijać w tej kwestii. Z roku na rok widzę zmianę na lepsze i bardzo cieszy mnie to, że inni też to zauważają. Dużo jeszcze przede mną, by osiągnąć poziom, który w pełni mnie usatysfakcjonuje, jednak od jakiegoś czasu uwierzyłam w siebie i to, że moje zdjęcia naprawdę mogą się podobać!
Zazwyczaj czas wykonania jednej sesji to około 30-60 minut. Mówię o chwili na przygotowanie planu zdjęciowego, stylizację gotowej już potrawy i robienie zdjęć. Staram się, by nie zajmowało to więcej czasu, bo przecież zdjęcia trzeba jeszcze obrobić, napisać przepis, zaplanować publikację, a wcześniej oczywiście przygotować zarys przepisu, zrobić zakupy, upiec czy ugotować danie. Niektóre sesje wykonuję natomiast ekspresowo. Bywa, że jest to nawet 5 minut. Czasem zdarza się, że jakieś danie wyjdzie mi wyjątkowo smaczne. Szybko chwytam jakąś lnianą serwetkę, kwiaty lub zioła ustawiam w tle i pstrykam. Takie proste sesje także trafiają na bloga.
Wyjątkiem są sesje dla klientów. Wtedy potrafię jedną sesję robić przez pół dnia. Jest to dla mnie o tyle trudniejsze, że muszę trzymać się wytycznych, czasami bardzo wymagających klientów. Staram się jak mogę, by ich zadowolić. Nie znaczy to, że zdjęcia dla siebie, czy moich czytelników są mniej ważne. Po prostu, gdy nie mam przed sobą dwóch kartek wytycznych, mogę być w 100% sobą i nie zastanawiam się wtedy, czy aby na pewno użyte dodatki pasują do potrawy. Działam wtedy bardzo intuicyjnie.
Są jeszcze zdjęcia typu flat lay, które dodaję na Instagram. Niektórzy mi nie wierzą, ale wszystkie robię telefonem i zajmuje mi to około 2 minuty ;) Takie stylizacje układam bardzo spontanicznie, z tego co mam pod ręką. Zazwyczaj są to świeże kwiaty. W ten sposób fotografuję zazwyczaj śniadania, kawę i... książki. Bardzo często dostaję wiadomości, czy kawa, którą pokazuję nadaje się potem do picia. Tak, zawszę piję ciepłą!
Prowadzisz studio tatuażu. Czy osobiście je wykonujesz?
Wykonywaniem tatuaży zajmuje się mój mąż. Na mojej głowie została papierkowa robota. Od kiedy blog stał się moją pracą, mniej zaglądam do studia. Prowadzenie bloga oraz obowiązki domowe zajmują mi tyle czasu, że nie potrafię się rozdwoić. Natomiast moja pasja do tatuaży sięga czasów na długo przed poznaniem mojego partnera. Nawet nie pamiętam dokładnie, skąd się to wzięło. Pierwszy wzór wybrałam sobie, gdy miałam 16 lat. Wytatuowałam go sobie tydzień po 18 urodzinach. A potem co roku przybywały nowe ozdoby. Oczywiście mam w planach kolejne tatuaże. W każdym razie pracę w studiu, zarówno naszym, jak i tym w którym odbywałam staż, wspominam bardzo dobrze. Fotografia i eksperymenty w kuchni jednak wygrały i teraz to sprawia mi najwięcej radości.
Czy blogerce takiej jak Ty w kuchni coś czasem nie wychodzi?
Oczywiście. Mam gorsze dni, chociaż nie zdarzają się zbyt często ;) Ostatnią sytuację, którą pamiętam, była niedopieczona babka wielkanocna. Gdy sprawdzałam patyczkiem, czy jest już dobra, wydawała się ok. Odstawiłam ją do ostudzenia, a przy wyjmowaniu jej z formy, ze środka wypłynęło surowe ciasto… Tego samego dnia piekłam także pierożki z nadzieniem do pierogów ruskich. Niestety ciasto popękało, a większość nadzienia wypłynęła na zewnątrz. To nie był dobry dzień ;)
Zarówno na blogu jak i na Twoim profilu facebookowym głos najczęściej zabierają kobiety, zresztą widać to także na przykładzie innych blogów kulinarnych. Jak myślisz, z czego to wynika?
Faktycznie na moim profilu Intagramowym i na Facebooku przeważają kobiety, jednak wg statystyk, na bloga zagląda zdecydowanie więcej mężczyzn! Wychodzi na to, że przedstawiciele obu płci lubią proste, kolorowe dania.
Jednym z Twoich marzeń jest napisanie własnej książki kulinarnej. Co by się w niej znalazło?
Pewnie zabrzmi to banalnie, ale życie mnie nauczyło, że marzenia się nie spełniają. Marzenia spełnia się samemu. Samo to, że czegoś bardzo chcemy, nie wystarczy, trzeba na to ciężko pracować. Tak było z firmą i tak samo z wymarzonym domem. Nic nam z nieba nie spadło, więc poświęcamy pracy i walce o marzenia wiele czasu. Gdy tylko skończymy budowę domu, zacznę pracę nad książką. To już postanowione. Mam już w głowie jej dokładny zarys. Pozwolisz, że nie będę jeszcze zdradzać co się w niej znajdzie, ale myślę, że spodoba się moim czytelnikom.
Najliczniejszą kategorię dań na blogu stanowią ciasta i desery. Które z nich należą do ulubionych?
Co do ilości deserów nie wynika to z tego, że najbardziej lubię słodkości. Wręcz przeciwnie, gdy mam wybór, to zawsze postawię na wytrawne danie, a najlepiej, gdy dodatkowo będzie pikantne. Jednak, gdy upiekę ciasto, nie muszę się spieszyć z fotografowaniem go. Taki „model” może zaczekać nawet do następnego dnia, a ja spokojnie mogę poczekać na dobre światło, czy po prostu wybrać chwilę, w której nikt nie będzie mi przeszkadzał. Tak, praca w domu ma ten minus, że nie zawsze mogę skupić się w 100% na pisaniu lub fotografowaniu.
Dodatkowo dania np. obiadowe fotografuję głównie wiosną i latem. Zimą szybko robi się ciemno, a ja robię zdjęcia tylko w naturalnym świetle, więc siłą rzeczy mam mniej czasu na zrobienie dobrego zdjęcia. A obiad serwuję zazwyczaj, gdy już się ściemnia.
Wracając do pytania, najbardziej lubię proste desery, smaki dzieciństwa. Ciepłe jagodzianki, ciasto kruche z rabarbarem, babkę cytrynową, ale przede wszystkim wypieki i desery, które nie są przesłodzone. Bezy, ciasta warstwowe, czy z kremem rzadko pojawiają się w mojej kuchni. Bardzo lubię też naturalne zdrowe desery. Gdy nachodzi mnie ochota na coś słodkiego, najczęściej sięgam po owoce i świeże daktyle. Uwielbiam je i zawsze mam w domu zapas.
Gdybyś miała polecić zupełnemu laikowi jeden z Twoich przepisów na proste, a zarazem zaskakująco smaczne danie, który przepis byś wybrała?
Różowe naleśniki! Kilka osób powiedziało mi, że to mój znak rozpoznawczy. Bardzo proste w przygotowaniu naleśniki z sokiem lub purée z buraka prezentują się i smakują świetnie. W dodatku można je podać zarówno na słodko, jak i słono. Polecam wersję z kokosowym twarożkiem oraz z kiełkami, fetą i pomidorami. Jestem naleśnikarą od dzieciństwa!
Diana podzieliła się z nami przepisem na wspomniane naleśniki buraczano-makowe z kiełkami, fetą i pomidorami:
Składniki:
Wyjątkowo rozgadana blogerka zdradza nam kulisy sesji fotograficznych i dzieli się autorskim przepisem na różowe naleśniki - jej swoisty znak rozpoznawczy.
Od razu to powiem: urzekły mnie zdjęcia Twoich potraw. Dużo czasu i pracy kosztuje sesja jednej potrawy?
Dziękuję Ci bardzo. Każda pochwała moich zdjęć dużo dla mnie znaczy, ponieważ staram się ciągle rozwijać w tej kwestii. Z roku na rok widzę zmianę na lepsze i bardzo cieszy mnie to, że inni też to zauważają. Dużo jeszcze przede mną, by osiągnąć poziom, który w pełni mnie usatysfakcjonuje, jednak od jakiegoś czasu uwierzyłam w siebie i to, że moje zdjęcia naprawdę mogą się podobać!
Zazwyczaj czas wykonania jednej sesji to około 30-60 minut. Mówię o chwili na przygotowanie planu zdjęciowego, stylizację gotowej już potrawy i robienie zdjęć. Staram się, by nie zajmowało to więcej czasu, bo przecież zdjęcia trzeba jeszcze obrobić, napisać przepis, zaplanować publikację, a wcześniej oczywiście przygotować zarys przepisu, zrobić zakupy, upiec czy ugotować danie. Niektóre sesje wykonuję natomiast ekspresowo. Bywa, że jest to nawet 5 minut. Czasem zdarza się, że jakieś danie wyjdzie mi wyjątkowo smaczne. Szybko chwytam jakąś lnianą serwetkę, kwiaty lub zioła ustawiam w tle i pstrykam. Takie proste sesje także trafiają na bloga.
Wyjątkiem są sesje dla klientów. Wtedy potrafię jedną sesję robić przez pół dnia. Jest to dla mnie o tyle trudniejsze, że muszę trzymać się wytycznych, czasami bardzo wymagających klientów. Staram się jak mogę, by ich zadowolić. Nie znaczy to, że zdjęcia dla siebie, czy moich czytelników są mniej ważne. Po prostu, gdy nie mam przed sobą dwóch kartek wytycznych, mogę być w 100% sobą i nie zastanawiam się wtedy, czy aby na pewno użyte dodatki pasują do potrawy. Działam wtedy bardzo intuicyjnie.
Są jeszcze zdjęcia typu flat lay, które dodaję na Instagram. Niektórzy mi nie wierzą, ale wszystkie robię telefonem i zajmuje mi to około 2 minuty ;) Takie stylizacje układam bardzo spontanicznie, z tego co mam pod ręką. Zazwyczaj są to świeże kwiaty. W ten sposób fotografuję zazwyczaj śniadania, kawę i... książki. Bardzo często dostaję wiadomości, czy kawa, którą pokazuję nadaje się potem do picia. Tak, zawszę piję ciepłą!
Prowadzisz studio tatuażu. Czy osobiście je wykonujesz?
Wykonywaniem tatuaży zajmuje się mój mąż. Na mojej głowie została papierkowa robota. Od kiedy blog stał się moją pracą, mniej zaglądam do studia. Prowadzenie bloga oraz obowiązki domowe zajmują mi tyle czasu, że nie potrafię się rozdwoić. Natomiast moja pasja do tatuaży sięga czasów na długo przed poznaniem mojego partnera. Nawet nie pamiętam dokładnie, skąd się to wzięło. Pierwszy wzór wybrałam sobie, gdy miałam 16 lat. Wytatuowałam go sobie tydzień po 18 urodzinach. A potem co roku przybywały nowe ozdoby. Oczywiście mam w planach kolejne tatuaże. W każdym razie pracę w studiu, zarówno naszym, jak i tym w którym odbywałam staż, wspominam bardzo dobrze. Fotografia i eksperymenty w kuchni jednak wygrały i teraz to sprawia mi najwięcej radości.
Czy blogerce takiej jak Ty w kuchni coś czasem nie wychodzi?
Oczywiście. Mam gorsze dni, chociaż nie zdarzają się zbyt często ;) Ostatnią sytuację, którą pamiętam, była niedopieczona babka wielkanocna. Gdy sprawdzałam patyczkiem, czy jest już dobra, wydawała się ok. Odstawiłam ją do ostudzenia, a przy wyjmowaniu jej z formy, ze środka wypłynęło surowe ciasto… Tego samego dnia piekłam także pierożki z nadzieniem do pierogów ruskich. Niestety ciasto popękało, a większość nadzienia wypłynęła na zewnątrz. To nie był dobry dzień ;)
Zarówno na blogu jak i na Twoim profilu facebookowym głos najczęściej zabierają kobiety, zresztą widać to także na przykładzie innych blogów kulinarnych. Jak myślisz, z czego to wynika?
Faktycznie na moim profilu Intagramowym i na Facebooku przeważają kobiety, jednak wg statystyk, na bloga zagląda zdecydowanie więcej mężczyzn! Wychodzi na to, że przedstawiciele obu płci lubią proste, kolorowe dania.
Jednym z Twoich marzeń jest napisanie własnej książki kulinarnej. Co by się w niej znalazło?
Pewnie zabrzmi to banalnie, ale życie mnie nauczyło, że marzenia się nie spełniają. Marzenia spełnia się samemu. Samo to, że czegoś bardzo chcemy, nie wystarczy, trzeba na to ciężko pracować. Tak było z firmą i tak samo z wymarzonym domem. Nic nam z nieba nie spadło, więc poświęcamy pracy i walce o marzenia wiele czasu. Gdy tylko skończymy budowę domu, zacznę pracę nad książką. To już postanowione. Mam już w głowie jej dokładny zarys. Pozwolisz, że nie będę jeszcze zdradzać co się w niej znajdzie, ale myślę, że spodoba się moim czytelnikom.
Najliczniejszą kategorię dań na blogu stanowią ciasta i desery. Które z nich należą do ulubionych?
Co do ilości deserów nie wynika to z tego, że najbardziej lubię słodkości. Wręcz przeciwnie, gdy mam wybór, to zawsze postawię na wytrawne danie, a najlepiej, gdy dodatkowo będzie pikantne. Jednak, gdy upiekę ciasto, nie muszę się spieszyć z fotografowaniem go. Taki „model” może zaczekać nawet do następnego dnia, a ja spokojnie mogę poczekać na dobre światło, czy po prostu wybrać chwilę, w której nikt nie będzie mi przeszkadzał. Tak, praca w domu ma ten minus, że nie zawsze mogę skupić się w 100% na pisaniu lub fotografowaniu.
Dodatkowo dania np. obiadowe fotografuję głównie wiosną i latem. Zimą szybko robi się ciemno, a ja robię zdjęcia tylko w naturalnym świetle, więc siłą rzeczy mam mniej czasu na zrobienie dobrego zdjęcia. A obiad serwuję zazwyczaj, gdy już się ściemnia.
Wracając do pytania, najbardziej lubię proste desery, smaki dzieciństwa. Ciepłe jagodzianki, ciasto kruche z rabarbarem, babkę cytrynową, ale przede wszystkim wypieki i desery, które nie są przesłodzone. Bezy, ciasta warstwowe, czy z kremem rzadko pojawiają się w mojej kuchni. Bardzo lubię też naturalne zdrowe desery. Gdy nachodzi mnie ochota na coś słodkiego, najczęściej sięgam po owoce i świeże daktyle. Uwielbiam je i zawsze mam w domu zapas.
Gdybyś miała polecić zupełnemu laikowi jeden z Twoich przepisów na proste, a zarazem zaskakująco smaczne danie, który przepis byś wybrała?
Różowe naleśniki! Kilka osób powiedziało mi, że to mój znak rozpoznawczy. Bardzo proste w przygotowaniu naleśniki z sokiem lub purée z buraka prezentują się i smakują świetnie. W dodatku można je podać zarówno na słodko, jak i słono. Polecam wersję z kokosowym twarożkiem oraz z kiełkami, fetą i pomidorami. Jestem naleśnikarą od dzieciństwa!
Diana podzieliła się z nami przepisem na wspomniane naleśniki buraczano-makowe z kiełkami, fetą i pomidorami:
Składniki:
- duży upieczony burak (180-200 g) lub szklanka soku z buraków zamiast mleka
- 2 jajka
- 3/4 szklanki wody gazowanej
- 3/4 szklanki mleka 2%
- łyżka oleju rzepakowego
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 2 łyżeczki mielonego maku
- 1/4 łyżeczki skórki startej z limonki
- 1/4 łyżeczki skórki startej z cytryny
- 1/4 łyżeczki słodkiej papryki mielonej
- szczypta soli i pieprzu
- opcjonalnie łyżka liofilizowanego, mielonego buraka
- odrobina oleju do natłuszczenia patelni
nadzienie:
- 100 g greckiej fety
- duży malinowy pomidor
- 8 plasterków suszonych pomidorów z oleju
- 1/4 łyżeczki skórki startej z limonki
- 1/4 łyżeczki skórki startej z cytryny
- 2-3 listki świeżej mięty
- łyżeczka suszonej natki pietruszki
- 1/4 łyżeczki suszonego czosnku
- 1/4 łyżeczki chili mielonego
- 50 g kiełków cebuli
- 50 g kiełków jarmużu
- opcjonalnie łyżeczka liofilizowanego, mielonego buraka do posypania przed podaniem.
Opis przygotowania:
Krok 1:
Buraka (po upieczeniu lub ugotowaniu) obierz ze skórki i zmiksuj na gładko. Wymieszaj z jajkami, olejem, wodą gazowaną i mlekiem.
Krok 2:
Dodaj mąkę, przyprawy, mak i skórkę z cytrusów, energicznie mieszaj do uzyskania jednolitej masy.
Krok 3:
Usmaż naleśniki na lekko natłuszczonej patelni
Krok4:
Fetę pokrusz, wymieszaj z pokrojonymi pomidorami, skórką z cytrusów i przyprawami.
Krok 5: Na naleśnik wyłóż łyżkę nadzienia, rozłóż kiełki i złóż.
Krok 1:
Buraka (po upieczeniu lub ugotowaniu) obierz ze skórki i zmiksuj na gładko. Wymieszaj z jajkami, olejem, wodą gazowaną i mlekiem.
Krok 2:
Dodaj mąkę, przyprawy, mak i skórkę z cytrusów, energicznie mieszaj do uzyskania jednolitej masy.
Krok 3:
Usmaż naleśniki na lekko natłuszczonej patelni
Krok4:
Fetę pokrusz, wymieszaj z pokrojonymi pomidorami, skórką z cytrusów i przyprawami.
Krok 5: Na naleśnik wyłóż łyżkę nadzienia, rozłóż kiełki i złóż.