W kuchni młodej blogerki Zuzy właściwie wciąż czuje się zapach domowego ciasta... Swoje wypieki skrupulatnie planuje, choć czasem te plany "krzyżują" zachcianki bliskich.
Dziś do swojego wirtualnego świata zaprosiła nas Zuzanna Śmietanka, która prowadzi bloga Najlepsze Smakołyki. Przeczytaj mój wywiad z Zuzą i dowiedz się, kto jest pierwszym recenzentem ciast w Jej domu!
Obok zdjęć Twoich wypieków trudno przejść obojętnie. Czy fotografując efekt pieczenia zwracasz uwagę na kadr, dekoracje, tło?
Jest wiele prawdy w powiedzeniu, że jemy oczami. Fotografia jest bardzo ważną częścią prowadzenia bloga. Pamiętam moje początki, kiedy zdjęcia robiłam za pomocą aparatu w telefonie i nakładałam filtry, żeby podnieść trochę atrakcyjność fotografii.
Potem odkryłam, jak ważną rolą jest oświetlenie, więc w ciągu dnia sesje przeprowadzałam przy pełnym, lipcowym słońcu w ogrodzie, a wieczorami z radością odkrywałam funkcję flesza w aparacie. Jednak coś w moich zdjęciach ciągle nie grało. Z czasem zaczęłam czytać artykuły i książki o fotografii kulinarnej, wyciągać wnioski, a co najważniejsze uczyć się na błędach. Przeglądając moje blogowe archiwum nie mogę się nie uśmiechnąć na myśl, jak wielki progres zrobiłam.
Dzisiaj zwracam bardzo dużą uwagę na jakość zdjęć, które prezentuję. Fundamentalne jest dla mnie jak najwierniejsze oddanie rzeczywistego wyglądu ciasta. Gdy planuję sesję skupiam się głównie na odpowiedniej ekspozycji wypieku i dobrym oświetleniu, które jak najpełniej odzwierciedli walory deseru.
Prawdę mówiąc nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi do dekoracji i są one raczej proste. Najczęściej korzystam z kuchennego blatu lub zieleni w ogrodzie. Lubię prostotę i naturalność, a także gdy dekoracje delikatnie nawiązują do ciasta czy składników których używam. Przy szarlotce są to naturalnie jabłka, w jesiennych wypiekach orzechy, a z okazji świąt np. bombki.
Widać, że drzemie w Tobie wielki cukierniczy talent. Po kim go odziedziczyłaś?
Wolę słowo pasja niż talent. Jeżeli miałabym wskazać osobę, która obudziła we mnie to zamiłowanie to z pewnością jest nią moja Mama. Odkąd tylko pamiętam robiła wspaniałe torty, przepyszne ciasta i najlepsze ptysie z bitą śmietaną. Do dziś pamiętam, jak z niecierpliwością czekałam, aż Mama wyłączy mikser i pozwoli oblizać mieszadła. To za jej sprawą odkryłam w sobie pasję, którą kocham i mogę ją rozwijać :)
Chyba każda osoba w mojej rodzinie ma kulinarną smykałkę. Uwielbiam ciasta moich babć, smalczyk Taty, czy Banoffi siostry. Nic nie napawa mnie taką radością i dumą jak mój ośmioletni braciszek, który towarzyszy mi przy każdym wypieku i wyręcza mnie w ubijaniu białek na biszkopt. To właśnie rodzina nauczyła mnie, jak ważne jest to, by czerpać radość z życia i robić to wszystko z miłością
Kto kosztuje Twoich ciast jako pierwszy? Czy gust i zdanie Twoich bliskich mają wpływ na to, co pojawia się na stole?
Kto pierwszy ten lepszy! To zależy, kto jest akurat "pod ręką". Chyba najczęściej mój młodszy brat, który uwielbia pomagać mi w kuchni. Zaraz po nim w loży testerów znajdują się rodzice - wymarzone jury! Ich zdanie jest dla mnie niesamowicie ważne.
W naszym domu ciasto nieczęsto zdąży wystygnąć przed pokrojeniem i przeważnie znika jeszcze gorące. Gusta w mojej rodzinie różnią się diametralnie. Ja uwielbiam chałkę i pączki z morelami, a moje rodzeństwo nie przepada za ciastem drożdżowym. Brat kocha wszystko co czekoladowe, a siostra uwielbia przekładańce z kremem. Musi być różnorodnie, aby wszystkim dogodzić :)
Czy zdarza Ci się czasem zapomnieć dodać mąki, albo "uśmiercić" drożdże? Jednym słowem jestem ciekawa Twoich kulinarnych przygód i wpadek...
Oczywiście! Każdy uczy się na błędach, a ja nie jestem wyjątkiem. Ale jak to mówiła Ania Shirley - to moja zaleta, iż dwa razy nie popełniam tego samego błędu. Bo w końcu to najlepsza metoda, aby raz na zawsze zapamiętać, że mleko dodawane do drożdży nie może być gorące, gdyż wyjdzie nam dobitny zakalec; chleb jeżeli nie wyrośnie przed upieczeniem, będzie przypominał bardziej glinianą tacę niż pieczywo; a kakao dodane do bezy musi być wymieszane delikatnie, ponieważ zamiast blatów do tortu uzyskamy niekształtną twardą masę przypominającą do złudzenia podeszwę.
Chyba najbardziej spektakularną wpadką jest mój samodzielny debiut cukierniczy. Kiedy miałam ok 12 lat postanowiłam upiec coś po raz pierwszy, bez niczyjej pomocy. Padło na biszkopty z książki kucharskiej Mamy. Taki był plan, bo po przełożeniu na blaszkę rozlały się i wyglądały bardziej jak bliżej niezidentyfikowane kształty niż pyszne, okrągłe ciasteczka. Ale – jak się okazało - to nie był mój największy problem... Bo kto nigdy nie przebił białek niech pierwszy rzuci łyżką! Nie przywiązałam za bardzo wagi do przycięcia papieru, więc dość mocno wystawał z blachy.
Licząc na to, że ciastka będą miały oszałamiający smak, który przyćmi choć trochę ich wygląd, wstawiłam blaszkę do piekarnika, nastawiłam stoper i oddałam się całkowicie zadaniom z matematyki. Gdy tylko minął czas szczęśliwa poszłam do kuchni, aby zobaczyć moje dzieło. Jakże ogromne było moje zdziwienie, gdy jedyną rzeczą którą widziałam po otwarciu piekarnika był ogień. Chwyciłam rękawice, w ekspresowym tempie wyjęłam blachę, wrzuciłam ją do zlewu i zalałam wodą.
Papier zdecydowanie zbyt mocno wystawał poza blaszkę i dotykał góry piekarnika, więc zaczął się palić... Niestety, jak się łatwo można domyślić, nie było mi dane przekonać się o oszałamiającym smaku ciastek. Wtedy zrozumiałam co to znaczy ubić białka na sztywno i jak istotne jest dobre przycięcie papieru do pieczenia.
Czy już wiesz, jakie ciasta i ciasteczka upieczesz w najbliższym czasie? Z jak dużym wyprzedzeniem planujesz menu?
Mam zawsze ze sobą pliczek małych, kolorowych kartek na których notuję swoje pomysły i szkicuję wizualizacje. Gdziekolwiek jestem uwielbiam myśleć o coraz to nowych wypiekach, deserach czy tortach i planować ich wygląd czy połączenia smakowe, a dzięki temu żadna myśl nie ginie.
Przeważnie na początku każdego tygodnia staram się zaplanować, kiedy będę realizować poszczególne słodkie pomysły. Zawsze jednak mam zostawiony spory margines na aktualne zachcianki. Kiedy brat prosi o babeczki, a mi śniły się pączki to nie ma bata ! W końcu marzenia trzeba spełniać, nawet te najmniejsze :)
Staram się jednak nie robić dalekich planów i realizować pomysły na bieżąco, a te szkice które nie doczekały się spełnienia, cierpliwie czekają na swoją kolej.
Dziś do swojego wirtualnego świata zaprosiła nas Zuzanna Śmietanka, która prowadzi bloga Najlepsze Smakołyki. Przeczytaj mój wywiad z Zuzą i dowiedz się, kto jest pierwszym recenzentem ciast w Jej domu!
Obok zdjęć Twoich wypieków trudno przejść obojętnie. Czy fotografując efekt pieczenia zwracasz uwagę na kadr, dekoracje, tło?
Jest wiele prawdy w powiedzeniu, że jemy oczami. Fotografia jest bardzo ważną częścią prowadzenia bloga. Pamiętam moje początki, kiedy zdjęcia robiłam za pomocą aparatu w telefonie i nakładałam filtry, żeby podnieść trochę atrakcyjność fotografii.
Potem odkryłam, jak ważną rolą jest oświetlenie, więc w ciągu dnia sesje przeprowadzałam przy pełnym, lipcowym słońcu w ogrodzie, a wieczorami z radością odkrywałam funkcję flesza w aparacie. Jednak coś w moich zdjęciach ciągle nie grało. Z czasem zaczęłam czytać artykuły i książki o fotografii kulinarnej, wyciągać wnioski, a co najważniejsze uczyć się na błędach. Przeglądając moje blogowe archiwum nie mogę się nie uśmiechnąć na myśl, jak wielki progres zrobiłam.
Dzisiaj zwracam bardzo dużą uwagę na jakość zdjęć, które prezentuję. Fundamentalne jest dla mnie jak najwierniejsze oddanie rzeczywistego wyglądu ciasta. Gdy planuję sesję skupiam się głównie na odpowiedniej ekspozycji wypieku i dobrym oświetleniu, które jak najpełniej odzwierciedli walory deseru.
Prawdę mówiąc nie przywiązuję zbyt wielkiej wagi do dekoracji i są one raczej proste. Najczęściej korzystam z kuchennego blatu lub zieleni w ogrodzie. Lubię prostotę i naturalność, a także gdy dekoracje delikatnie nawiązują do ciasta czy składników których używam. Przy szarlotce są to naturalnie jabłka, w jesiennych wypiekach orzechy, a z okazji świąt np. bombki.
Widać, że drzemie w Tobie wielki cukierniczy talent. Po kim go odziedziczyłaś?
Wolę słowo pasja niż talent. Jeżeli miałabym wskazać osobę, która obudziła we mnie to zamiłowanie to z pewnością jest nią moja Mama. Odkąd tylko pamiętam robiła wspaniałe torty, przepyszne ciasta i najlepsze ptysie z bitą śmietaną. Do dziś pamiętam, jak z niecierpliwością czekałam, aż Mama wyłączy mikser i pozwoli oblizać mieszadła. To za jej sprawą odkryłam w sobie pasję, którą kocham i mogę ją rozwijać :)
Chyba każda osoba w mojej rodzinie ma kulinarną smykałkę. Uwielbiam ciasta moich babć, smalczyk Taty, czy Banoffi siostry. Nic nie napawa mnie taką radością i dumą jak mój ośmioletni braciszek, który towarzyszy mi przy każdym wypieku i wyręcza mnie w ubijaniu białek na biszkopt. To właśnie rodzina nauczyła mnie, jak ważne jest to, by czerpać radość z życia i robić to wszystko z miłością
Kto kosztuje Twoich ciast jako pierwszy? Czy gust i zdanie Twoich bliskich mają wpływ na to, co pojawia się na stole?
Kto pierwszy ten lepszy! To zależy, kto jest akurat "pod ręką". Chyba najczęściej mój młodszy brat, który uwielbia pomagać mi w kuchni. Zaraz po nim w loży testerów znajdują się rodzice - wymarzone jury! Ich zdanie jest dla mnie niesamowicie ważne.
W naszym domu ciasto nieczęsto zdąży wystygnąć przed pokrojeniem i przeważnie znika jeszcze gorące. Gusta w mojej rodzinie różnią się diametralnie. Ja uwielbiam chałkę i pączki z morelami, a moje rodzeństwo nie przepada za ciastem drożdżowym. Brat kocha wszystko co czekoladowe, a siostra uwielbia przekładańce z kremem. Musi być różnorodnie, aby wszystkim dogodzić :)
Czy zdarza Ci się czasem zapomnieć dodać mąki, albo "uśmiercić" drożdże? Jednym słowem jestem ciekawa Twoich kulinarnych przygód i wpadek...
Oczywiście! Każdy uczy się na błędach, a ja nie jestem wyjątkiem. Ale jak to mówiła Ania Shirley - to moja zaleta, iż dwa razy nie popełniam tego samego błędu. Bo w końcu to najlepsza metoda, aby raz na zawsze zapamiętać, że mleko dodawane do drożdży nie może być gorące, gdyż wyjdzie nam dobitny zakalec; chleb jeżeli nie wyrośnie przed upieczeniem, będzie przypominał bardziej glinianą tacę niż pieczywo; a kakao dodane do bezy musi być wymieszane delikatnie, ponieważ zamiast blatów do tortu uzyskamy niekształtną twardą masę przypominającą do złudzenia podeszwę.
Chyba najbardziej spektakularną wpadką jest mój samodzielny debiut cukierniczy. Kiedy miałam ok 12 lat postanowiłam upiec coś po raz pierwszy, bez niczyjej pomocy. Padło na biszkopty z książki kucharskiej Mamy. Taki był plan, bo po przełożeniu na blaszkę rozlały się i wyglądały bardziej jak bliżej niezidentyfikowane kształty niż pyszne, okrągłe ciasteczka. Ale – jak się okazało - to nie był mój największy problem... Bo kto nigdy nie przebił białek niech pierwszy rzuci łyżką! Nie przywiązałam za bardzo wagi do przycięcia papieru, więc dość mocno wystawał z blachy.
Licząc na to, że ciastka będą miały oszałamiający smak, który przyćmi choć trochę ich wygląd, wstawiłam blaszkę do piekarnika, nastawiłam stoper i oddałam się całkowicie zadaniom z matematyki. Gdy tylko minął czas szczęśliwa poszłam do kuchni, aby zobaczyć moje dzieło. Jakże ogromne było moje zdziwienie, gdy jedyną rzeczą którą widziałam po otwarciu piekarnika był ogień. Chwyciłam rękawice, w ekspresowym tempie wyjęłam blachę, wrzuciłam ją do zlewu i zalałam wodą.
Papier zdecydowanie zbyt mocno wystawał poza blaszkę i dotykał góry piekarnika, więc zaczął się palić... Niestety, jak się łatwo można domyślić, nie było mi dane przekonać się o oszałamiającym smaku ciastek. Wtedy zrozumiałam co to znaczy ubić białka na sztywno i jak istotne jest dobre przycięcie papieru do pieczenia.
Czy już wiesz, jakie ciasta i ciasteczka upieczesz w najbliższym czasie? Z jak dużym wyprzedzeniem planujesz menu?
Mam zawsze ze sobą pliczek małych, kolorowych kartek na których notuję swoje pomysły i szkicuję wizualizacje. Gdziekolwiek jestem uwielbiam myśleć o coraz to nowych wypiekach, deserach czy tortach i planować ich wygląd czy połączenia smakowe, a dzięki temu żadna myśl nie ginie.
Przeważnie na początku każdego tygodnia staram się zaplanować, kiedy będę realizować poszczególne słodkie pomysły. Zawsze jednak mam zostawiony spory margines na aktualne zachcianki. Kiedy brat prosi o babeczki, a mi śniły się pączki to nie ma bata ! W końcu marzenia trzeba spełniać, nawet te najmniejsze :)
Staram się jednak nie robić dalekich planów i realizować pomysły na bieżąco, a te szkice które nie doczekały się spełnienia, cierpliwie czekają na swoją kolej.