Czy łatwo jest zrezygnować z jedzenia mięsa? Czy można bezboleśnie odstawić jaja i nabiał? Gosia Masłowska, autorka bloga kulinarnego Rabarbarowo świeci przykładem - z osoby, która nie wyobrażała sobie życia bez mięsa stała się weganką.
Na blogu gromadzi przepisy na pyszne dania kuchni polskiej i nie tylko - tradycyjnym przepisom daje drugie życie, inspiruje i zachęca do kulinarnych eksperymentów.
Przeczytaj wywiad z Gosią. Na dole znajdziesz też jeden z przepisów blogerki. Zapraszam!
Jesteś weganką. Czy odkąd przestałaś jeść mięso Twój stosunek do życia, świata jakoś się zmienił?
Samo przejście na weganizm było dla mnie efektem zmiany jaka we mnie zaszła jeśli chodzi o postrzeganie świata i mojego w nim miejsca. Jestem weganką z powodów ideologicznych, uważam, że zwierzęta odczuwają ból, są zdolne do okazywania uczuć i tworzenia relacji międzyosobniczych. Z tego też powodu zdecydowałam, że skoro mam taką możliwość, to nie będę przyczyniać się do ich wykorzystywania.
W dzisiejszym świecie nie brakuje nam dostępu do podstawowych produktów tj. warzywa, owoce, strączki, produkty pełnoziarniste, które zaspokoją wszystkie potrzeby naszego organizmu. Nie będę ukrywać, że ta zmiana była dla mnie ciężka, bo zawsze byłam dzieckiem, które wolało metkę na kanapce zamiast dżemu i kotlety mielone zamiast surówki. Etapami odstawiałam najpierw mięso czerwone, później drób, ryby, aż w końcu również nabiał i jajka. Obecnie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z decyzji, którą podjęłam, bo czuję, że jest ona słuszna.
To, co na początku było dla mnie wyrzeczeniem, utrudnieniem teraz jest normalnością. Świat się wokół mnie nie zmienił, ani tak naprawdę moje życie (jestem tak samo zdrowa jak byłam, dalej uprawiam sport, chodzę do tych samych restauracji), ale o wiele bardziej doceniam to co mam. Jestem daleka od tego by twierdzić, że weganizm całkowicie zmienił moje życie, ale na pewno uświadomił mi, że wyjście poza swoją strefę komfortu i przyzwyczajenia jest możliwe.
Opisz w kilku zdaniach swój styl gotowania
Myślę, że to połączenie minimalizmu i fantazji. Wynika to z tego, że moją podstawową zasadą w kuchni jest niemarnowanie jedzenia. Może to dla wielu osób będzie zaskoczeniem, ale mam w swojej kuchni listę produktów ze zbliżającą się datą ważności, po to by wykorzystać je w pierwszej kolejności.
Staram się również wykorzystywać sezonowe, łatwo dostępne i tanie produkty. Nie szukam wymyślnych składników z drugiego końca świata. Chcę pokazywać, że kuchnia roślinna może być szybka, tania i dla każdego. A fantazja, bo lubię eksperymentować, łączyć nietypowe smaki. Praktycznie codziennie jemy w domu zupełnie inny obiad i śniadanie. Bardzo nie lubię nudy w kuchni, stawiam na różnorodność, co zresztą jest bardzo istotne szczególnie w przypadku diety roślinnej.
Nazwa Twojego bloga wskazuje na szczególne uwielbienie rabarbaru... czy tak jest?
Historia nazwy mojego bloga jest dla mnie samej zagadką ;) Kiedy postanowiłam, że stworzę bloga kulinarnego i będę dzielić się swoimi przepisami, chciałam go nazwać tak, żeby kojarzył się z jakimś polskim warzywem lub owocem. Pierwszym, co mi przyszło do głowy był rabarbar.
Nie wiem dlaczego, bo muszę przyznać, że jadłam go dosłownie parę razy w życiu i zdecydowanie nie jest to moje ulubione warzywo, ale samo wyrażenie „rabarbar” bardzo mi się podoba. Kiedy raz wpadło mi to do głowy, to już ciężko było pomyśleć o czymkolwiek innym i tak już zostało.
Do jakich przepisów najczęściej wracasz?
Prawda jest taka, że tylko do takich, na które bardzo nalega mój mąż. Ja codziennie stawiam na coś innego i myślę, że 90% przepisów (a chociaż prowadzę bloga 2 lata to jest ich tam już ponad 800) zrobiłam tylko raz… Jeżeli jednak już wracam to właśnie do takich, o które prosi mnie rodzina lub znajomi podczas różnych spotkań, bo widzieli przepis na moim blogu i chcieliby spróbować tego dania. Wtedy bardzo chętnie je odtwarzam, chociaż i tak mam tendencję do tego, żeby dodać innej przyprawy albo podać z jakimś ciekawym dodatkiem (nie mogę się opanować!).
Są również przepisy podstawowe tj. ciasto na pizzę, pierogi, tortillę, naleśniki, gofry, które opracowałam już sobie do pewnego poziomu perfekcji i te prawie zawsze robię tak samo.
Gdybyś mogła otworzyć własną restaurację, co znalazłoby się w jej menu?
Jestem wielką fanką polskiej kuchni! Pierogi, aromatyczne zupy, placki ziemniaczane, pyzy, kopytka, żurek. Uważam, że często nie doceniamy potraw, które wydają nam się proste i nudne. Ja uwielbiam eksperymentować z tradycyjnymi potrawami i nie tylko mam tutaj na myśli ich „weganizowanie”, ale również wprowadzanie do nich ciekawych, nowych smaków. W mojej restauracji nie mogłoby zabraknąć pierogów w każdej możliwej postaci, bo jestem ich ogromną fanką i uważam, że istnieje tak wiele możliwości jeśli chodzi o farsz, ciasto i podanie, że są dla mnie nieskończonym polem do popisu. Więc wychodzi na to, że chyba ostatecznie wegańska pierogarnia to byłby dla mnie strzał w dziesiątkę!
Jak najchętniej spędzasz wolny czas?
W kuchni spędzam większość czasu jaki mam dla siebie w domu i jest to dla mnie tak naprawdę najlepszy sposób na złapanie oddechu po pracy. Gotowanie, ale i planowanie przepisów to moje hobby. Poza tym jednak najczęściej spędzam czas bardzo aktywnie. Staram się biegać, dużo spacerować, ćwiczyć jogę i poznawać nowe miejsca.
Uwielbiam też spotkania w gronie znajomych i rodziny, w towarzystwie dobrego jedzenia oczywiście.
Cebulę pokrój i zeszklij. Pieczarki zmiksuj, dodaj do cebuli, podsmaż, aż woda odparuje.
Krok 2:
Płatki owsiane, czosnek i orzechy włoskie posiekaj, wymieszaj z nasionami chia. Dodaj resztę składników, wymieszaj i uformuj kotleciki.
Krok 3:
Kotleciki ułóż na blasze wyłożonej papierem pergaminowym i piecz w 190 stopniach przez ok. 30 minut. Serwuj z pieczywem lub ryżem oraz szczypiorkiem i pomidorami.
Na blogu gromadzi przepisy na pyszne dania kuchni polskiej i nie tylko - tradycyjnym przepisom daje drugie życie, inspiruje i zachęca do kulinarnych eksperymentów.
Przeczytaj wywiad z Gosią. Na dole znajdziesz też jeden z przepisów blogerki. Zapraszam!
Jesteś weganką. Czy odkąd przestałaś jeść mięso Twój stosunek do życia, świata jakoś się zmienił?
Samo przejście na weganizm było dla mnie efektem zmiany jaka we mnie zaszła jeśli chodzi o postrzeganie świata i mojego w nim miejsca. Jestem weganką z powodów ideologicznych, uważam, że zwierzęta odczuwają ból, są zdolne do okazywania uczuć i tworzenia relacji międzyosobniczych. Z tego też powodu zdecydowałam, że skoro mam taką możliwość, to nie będę przyczyniać się do ich wykorzystywania.
W dzisiejszym świecie nie brakuje nam dostępu do podstawowych produktów tj. warzywa, owoce, strączki, produkty pełnoziarniste, które zaspokoją wszystkie potrzeby naszego organizmu. Nie będę ukrywać, że ta zmiana była dla mnie ciężka, bo zawsze byłam dzieckiem, które wolało metkę na kanapce zamiast dżemu i kotlety mielone zamiast surówki. Etapami odstawiałam najpierw mięso czerwone, później drób, ryby, aż w końcu również nabiał i jajka. Obecnie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z decyzji, którą podjęłam, bo czuję, że jest ona słuszna.
To, co na początku było dla mnie wyrzeczeniem, utrudnieniem teraz jest normalnością. Świat się wokół mnie nie zmienił, ani tak naprawdę moje życie (jestem tak samo zdrowa jak byłam, dalej uprawiam sport, chodzę do tych samych restauracji), ale o wiele bardziej doceniam to co mam. Jestem daleka od tego by twierdzić, że weganizm całkowicie zmienił moje życie, ale na pewno uświadomił mi, że wyjście poza swoją strefę komfortu i przyzwyczajenia jest możliwe.
Opisz w kilku zdaniach swój styl gotowania
Myślę, że to połączenie minimalizmu i fantazji. Wynika to z tego, że moją podstawową zasadą w kuchni jest niemarnowanie jedzenia. Może to dla wielu osób będzie zaskoczeniem, ale mam w swojej kuchni listę produktów ze zbliżającą się datą ważności, po to by wykorzystać je w pierwszej kolejności.
Staram się również wykorzystywać sezonowe, łatwo dostępne i tanie produkty. Nie szukam wymyślnych składników z drugiego końca świata. Chcę pokazywać, że kuchnia roślinna może być szybka, tania i dla każdego. A fantazja, bo lubię eksperymentować, łączyć nietypowe smaki. Praktycznie codziennie jemy w domu zupełnie inny obiad i śniadanie. Bardzo nie lubię nudy w kuchni, stawiam na różnorodność, co zresztą jest bardzo istotne szczególnie w przypadku diety roślinnej.
Nazwa Twojego bloga wskazuje na szczególne uwielbienie rabarbaru... czy tak jest?
Historia nazwy mojego bloga jest dla mnie samej zagadką ;) Kiedy postanowiłam, że stworzę bloga kulinarnego i będę dzielić się swoimi przepisami, chciałam go nazwać tak, żeby kojarzył się z jakimś polskim warzywem lub owocem. Pierwszym, co mi przyszło do głowy był rabarbar.
Nie wiem dlaczego, bo muszę przyznać, że jadłam go dosłownie parę razy w życiu i zdecydowanie nie jest to moje ulubione warzywo, ale samo wyrażenie „rabarbar” bardzo mi się podoba. Kiedy raz wpadło mi to do głowy, to już ciężko było pomyśleć o czymkolwiek innym i tak już zostało.
Do jakich przepisów najczęściej wracasz?
Prawda jest taka, że tylko do takich, na które bardzo nalega mój mąż. Ja codziennie stawiam na coś innego i myślę, że 90% przepisów (a chociaż prowadzę bloga 2 lata to jest ich tam już ponad 800) zrobiłam tylko raz… Jeżeli jednak już wracam to właśnie do takich, o które prosi mnie rodzina lub znajomi podczas różnych spotkań, bo widzieli przepis na moim blogu i chcieliby spróbować tego dania. Wtedy bardzo chętnie je odtwarzam, chociaż i tak mam tendencję do tego, żeby dodać innej przyprawy albo podać z jakimś ciekawym dodatkiem (nie mogę się opanować!).
Są również przepisy podstawowe tj. ciasto na pizzę, pierogi, tortillę, naleśniki, gofry, które opracowałam już sobie do pewnego poziomu perfekcji i te prawie zawsze robię tak samo.
Gdybyś mogła otworzyć własną restaurację, co znalazłoby się w jej menu?
Jestem wielką fanką polskiej kuchni! Pierogi, aromatyczne zupy, placki ziemniaczane, pyzy, kopytka, żurek. Uważam, że często nie doceniamy potraw, które wydają nam się proste i nudne. Ja uwielbiam eksperymentować z tradycyjnymi potrawami i nie tylko mam tutaj na myśli ich „weganizowanie”, ale również wprowadzanie do nich ciekawych, nowych smaków. W mojej restauracji nie mogłoby zabraknąć pierogów w każdej możliwej postaci, bo jestem ich ogromną fanką i uważam, że istnieje tak wiele możliwości jeśli chodzi o farsz, ciasto i podanie, że są dla mnie nieskończonym polem do popisu. Więc wychodzi na to, że chyba ostatecznie wegańska pierogarnia to byłby dla mnie strzał w dziesiątkę!
Jak najchętniej spędzasz wolny czas?
W kuchni spędzam większość czasu jaki mam dla siebie w domu i jest to dla mnie tak naprawdę najlepszy sposób na złapanie oddechu po pracy. Gotowanie, ale i planowanie przepisów to moje hobby. Poza tym jednak najczęściej spędzam czas bardzo aktywnie. Staram się biegać, dużo spacerować, ćwiczyć jogę i poznawać nowe miejsca.
Uwielbiam też spotkania w gronie znajomych i rodziny, w towarzystwie dobrego jedzenia oczywiście.
Przepis na grzybowe kotleciki
- 2 porcje (6 kotlecików, 1 ma ok. 66 kcal)
- czas przygotowania: ok. 25 minut (+30 minut pieczenia)
- koszt: ok. 2,40 zł za 1 porcję
- 250 g pieczarek
- 15 g orzechów włoskich
- 1 cebulę
- 1 łyżkę oliwy do smażenia
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżeczkę nasion chia
- 20 g płatków owsianych
- 10 g mąki ziemniaczanej
- 15 g bułki tartej
- pół łyżeczki czerwonej pasty curry
- 2 łyżki sosu sojowego
- tymianek, papryka, sól i pieprz
- do podania: ryż lub pieczywo, szczypiorek, pomidorki
Cebulę pokrój i zeszklij. Pieczarki zmiksuj, dodaj do cebuli, podsmaż, aż woda odparuje.
Krok 2:
Płatki owsiane, czosnek i orzechy włoskie posiekaj, wymieszaj z nasionami chia. Dodaj resztę składników, wymieszaj i uformuj kotleciki.
Krok 3:
Kotleciki ułóż na blasze wyłożonej papierem pergaminowym i piecz w 190 stopniach przez ok. 30 minut. Serwuj z pieczywem lub ryżem oraz szczypiorkiem i pomidorami.