Dzieci bardzo często mówią, że czegoś nie lubią, mimo iż nie spróbowały. Wydaje im się, że jak powiedzą, że nie lubią, todamy im święty spokój. A najczęściej sytuacja wygląda tak, że mama czy babcia odpowiadają - no ale jeszcze troszeczkę,spróbuj, spróbuj, bo nie pójdziesz do parku, itp. Podrzucę więc kilka pomysłów na urozmaicenie dziecięcych posiłków, które może nie załatwią sprawy, ale z pewnością mogąpomóc.
Świetnym również sposobem jest wciągnięcie dzieci w kuchenne prace, aby mogły poznać kulinarne rytuały, zobaczyćskąd bierze się ten tajemniczy obiad. Unikajcie tylko scen z surowym mięsem, gdyż u małych dzieci wywołuje to zazwyczajszok. Moja sześcioletnia bratanica w Nowy Rok pod moim okiem po raz pierwszy obrała ziemniaka i ogórka. Strasznie sięnameczyła ale chciała potem próbować tego, co sama wyskrobała!
Nie ukrywam również, że pierwszą inspiracją na pomysły na Tadka-niejadka, była Ikea. Z niej też czerpię do dziś. Bardzo fajny pomysł nr 1 - makaron w różne kształty. IKEA oferuje świetne, małe łosie (w wersji makaron zwykły i brązowy).Teraz jak gdzieś wyjeżdrzam zawsze zwracam uwagę na podobne rzeczy. Z Czech przywiozłam ostatnio fajny makaron w jakieśfigury geometryczne i serduszka. To sposób przetestowany - wzbudza zainteresowanie talerzem rosołu czy pomidorowej.Niestety czasem kończy się zjedzeniem samego makaronu.
Pomysł nr 2 - foremki w różnych kształtach. I tu znów IKEA - oferuje również łosie ale i inne fajne zwierzątka. Foremki tonie tylko dobry pomysł na ciastka, ale również na jajecznicę czy kluski. I tutaj pojawia się...
Pomysł nr 3 - sposób mojej Mamy, która wszystkim wnukom zaszczepiła kluski. Wycinanie i formowanie literek i cyferek, np. wkształcie imienia i wieku. Oj ileż z tym zawsze frajdy - wszystko musi być najpierw wyczytane zanim będzie zjedzone. Bywa,że trochę to trwa, ale jest skuteczne. Apropos foremek jeszcze, to mam taką w kształcie samochodzika, do robienia jajka sadzonego, z tym, że trzeba miec bardzopłaską patelnię. Potem maluję pojazdowi ketchupem i majonezem światła i odjazd!
Inspirujące są również takie śmieszneurządzonka do sklejania pierogów. Dzieci lubią sie tym bawić i choć zazwyczaj im cos nie wychodzi, to wierzcie mi, żeprzyjemnie przy gotowaniu usłyszeć jest - ten jest mój, ten jest mój!!! (i to był pomysł nr 4).
A pomysł nr 5 to ogólnie układanie czegoś kolorowego i w "fajnym" kształcie na talerzu. Często robię ludziki, sloneczka iinne takie. Może ktoś to wyśmieje, ale na boga, czy nie mogą mieć te dzieciaki miłych i kolorowych wspomnień - zwlaszczajeśli chodzi o przeżywanie posilków? Takie przynajmniej jest moje motto. A jeśli taki niejadek się zainteresuje tym co mana talerzu, to cel podwójnie osiągnięty. W sezonie letnim przydaje się też kilka innych gadżetów. Oczywiście do jedzenia słodyczy raczej żadnego dziecka nie trzebaprzekonywać. Ale już do jedzenia owoców i warzyw często.
Pomysł nr 6 to sprzęt typu gałkownica do lodów, w ktorychprzemycam truskawki i maliny. W takiej kulce nie od razu widać co jest i często nie myśląc wiele dzieci poznają owoc. Pozatym takiej gałkownicy używam, do robienia kulek z puree (na wzor Pań w barach mlecznych). Również cieszą siępowodzeniem.
Pomysł nr 7 - to jakikolwiek, choćby najmniejszy warzywniak. Może to być donica z ziołami, albo kawałek grządki podblokiem. Ja mam to szczęście, że posiadam ogródek działkowy. Ile to daje możliwości. "O rety ta zielona pietruszka bierzesię z tego białego korzenia, a marchewka też ma to zielone"; albo "Ta kukurydza i słonecznik są wieksze ode mnie"; lub "niewiedziałam, że pomidory są też zielone". Jak przyjemnie tego słuchać, a jeszcze przyjemniej widzieć kiedy dzieci chcąpróbować jak odkryją coś nowego. Kiedyś usłyszałam "mamy już marchewkę, pietruszkę i por - no to idziemy robić rosół".
Apropo sezonu letniego przydają się również foremki do lodu w rożnych kształtach, do których również przemycam owoce, zatem to pomysł nr 8. Takie foremki w kształcie bałwanków mam z Duki i zimą są świetne do ciasteczek, albo do zimowych drinkówdla dorosłych :-).
Ale to jeszcze nie wszystko! Pomysł nr 9 - to ciekawa panierka. Wpadłam na to oglądając program "Domowy kucharz".To doskonały pomysł nie tylko na zwykłekotlety, ale również na "przemycenie" ryby, czy warzywnych pulpecików. Zapomnijmy na chwilę o klasyce. Zróbmy panierkę ztłuczonych krakersów, dodajmy słodkiej papryki by były czerwone, czy siekanego koperku by były zielone. Można też na suchejpatelni zrumienić słonecznik czy pestki dyni i użyć zamiast zwyczajowej bułki tartej. Daje to wiele możliwości by przekonaćdziecko do zjedzenia czegoś, co jest niespodzianką, a czego normalnie nie chciałoby tknąć. Świetną sprawą jest również zabieranie dzieci na zakupy spożywcze. Nie mam jednak na myśli supermarketu lecz bazar, targ,czy choćby zwykły warzywniak.
Doskonała rzecz zwłaszcza jeśli nie posiadamy ogródka czy choćby małego zieleniaka. Będzie towięc pomysł nr 10. Przytoczę pewną anegdotę. Pewnego razu moja siostra zabrała synka na takie właśnie zakupy. Usłyszała"cebula jeśt źdrowa" i nim się obejrzała maluch siedzący w wózku wgryzł się w złapaną ze straganu cebulę. Całe szczęście,że złapał taką obraną. Nie obyło sie bez płaczu, ale dzieciak do dziś lubi cebulę. Jest to zawsze świetny sposób, bydziecko mogło dotknąć, powąchać i zobaczyć dary matki ziemi. A przy okazji juz nasza w tym głowa, by opowiedzieć skąd sięte cuda biorą.
Swoją drogą ten sam chłopczyk, który ma już dziś 7 lat, stwierdził ostatnio, ze chili które podarowałamsiostrze na krzaczku - świetnie wygladać będzie na świątecznej choince. Krzaczek był wykopany z mojej działki i razem zziemią wsadzony do doniczki. Nawet nie macie pojęcia jakie taki "kwiatek" urodzinowy robi wrażenie, gdy się mu przypniewielką złotą kokardę. Na tą chwilę wyczerpałam możliwości pomysłów na Tadka-Niejadka. Ale z pewnością nie jeden pomysł przyjdzie mi jeszcze dogłowy. Obiecuję na swą pasję kulinarną, że jeszcze się ten temat pojawi. A jeśli tylko wymyślę coś, by jedzeniemuszczęśliwić dzieci - napewno o tym usłyszycie. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie!!!
Świetnym również sposobem jest wciągnięcie dzieci w kuchenne prace, aby mogły poznać kulinarne rytuały, zobaczyćskąd bierze się ten tajemniczy obiad. Unikajcie tylko scen z surowym mięsem, gdyż u małych dzieci wywołuje to zazwyczajszok. Moja sześcioletnia bratanica w Nowy Rok pod moim okiem po raz pierwszy obrała ziemniaka i ogórka. Strasznie sięnameczyła ale chciała potem próbować tego, co sama wyskrobała!
Nie ukrywam również, że pierwszą inspiracją na pomysły na Tadka-niejadka, była Ikea. Z niej też czerpię do dziś. Bardzo fajny pomysł nr 1 - makaron w różne kształty. IKEA oferuje świetne, małe łosie (w wersji makaron zwykły i brązowy).Teraz jak gdzieś wyjeżdrzam zawsze zwracam uwagę na podobne rzeczy. Z Czech przywiozłam ostatnio fajny makaron w jakieśfigury geometryczne i serduszka. To sposób przetestowany - wzbudza zainteresowanie talerzem rosołu czy pomidorowej.Niestety czasem kończy się zjedzeniem samego makaronu.
Pomysł nr 2 - foremki w różnych kształtach. I tu znów IKEA - oferuje również łosie ale i inne fajne zwierzątka. Foremki tonie tylko dobry pomysł na ciastka, ale również na jajecznicę czy kluski. I tutaj pojawia się...
Pomysł nr 3 - sposób mojej Mamy, która wszystkim wnukom zaszczepiła kluski. Wycinanie i formowanie literek i cyferek, np. wkształcie imienia i wieku. Oj ileż z tym zawsze frajdy - wszystko musi być najpierw wyczytane zanim będzie zjedzone. Bywa,że trochę to trwa, ale jest skuteczne. Apropos foremek jeszcze, to mam taką w kształcie samochodzika, do robienia jajka sadzonego, z tym, że trzeba miec bardzopłaską patelnię. Potem maluję pojazdowi ketchupem i majonezem światła i odjazd!
Inspirujące są również takie śmieszneurządzonka do sklejania pierogów. Dzieci lubią sie tym bawić i choć zazwyczaj im cos nie wychodzi, to wierzcie mi, żeprzyjemnie przy gotowaniu usłyszeć jest - ten jest mój, ten jest mój!!! (i to był pomysł nr 4).
A pomysł nr 5 to ogólnie układanie czegoś kolorowego i w "fajnym" kształcie na talerzu. Często robię ludziki, sloneczka iinne takie. Może ktoś to wyśmieje, ale na boga, czy nie mogą mieć te dzieciaki miłych i kolorowych wspomnień - zwlaszczajeśli chodzi o przeżywanie posilków? Takie przynajmniej jest moje motto. A jeśli taki niejadek się zainteresuje tym co mana talerzu, to cel podwójnie osiągnięty. W sezonie letnim przydaje się też kilka innych gadżetów. Oczywiście do jedzenia słodyczy raczej żadnego dziecka nie trzebaprzekonywać. Ale już do jedzenia owoców i warzyw często.
Pomysł nr 6 to sprzęt typu gałkownica do lodów, w ktorychprzemycam truskawki i maliny. W takiej kulce nie od razu widać co jest i często nie myśląc wiele dzieci poznają owoc. Pozatym takiej gałkownicy używam, do robienia kulek z puree (na wzor Pań w barach mlecznych). Również cieszą siępowodzeniem.
Pomysł nr 7 - to jakikolwiek, choćby najmniejszy warzywniak. Może to być donica z ziołami, albo kawałek grządki podblokiem. Ja mam to szczęście, że posiadam ogródek działkowy. Ile to daje możliwości. "O rety ta zielona pietruszka bierzesię z tego białego korzenia, a marchewka też ma to zielone"; albo "Ta kukurydza i słonecznik są wieksze ode mnie"; lub "niewiedziałam, że pomidory są też zielone". Jak przyjemnie tego słuchać, a jeszcze przyjemniej widzieć kiedy dzieci chcąpróbować jak odkryją coś nowego. Kiedyś usłyszałam "mamy już marchewkę, pietruszkę i por - no to idziemy robić rosół".
Apropo sezonu letniego przydają się również foremki do lodu w rożnych kształtach, do których również przemycam owoce, zatem to pomysł nr 8. Takie foremki w kształcie bałwanków mam z Duki i zimą są świetne do ciasteczek, albo do zimowych drinkówdla dorosłych :-).
Ale to jeszcze nie wszystko! Pomysł nr 9 - to ciekawa panierka. Wpadłam na to oglądając program "Domowy kucharz".To doskonały pomysł nie tylko na zwykłekotlety, ale również na "przemycenie" ryby, czy warzywnych pulpecików. Zapomnijmy na chwilę o klasyce. Zróbmy panierkę ztłuczonych krakersów, dodajmy słodkiej papryki by były czerwone, czy siekanego koperku by były zielone. Można też na suchejpatelni zrumienić słonecznik czy pestki dyni i użyć zamiast zwyczajowej bułki tartej. Daje to wiele możliwości by przekonaćdziecko do zjedzenia czegoś, co jest niespodzianką, a czego normalnie nie chciałoby tknąć. Świetną sprawą jest również zabieranie dzieci na zakupy spożywcze. Nie mam jednak na myśli supermarketu lecz bazar, targ,czy choćby zwykły warzywniak.
Doskonała rzecz zwłaszcza jeśli nie posiadamy ogródka czy choćby małego zieleniaka. Będzie towięc pomysł nr 10. Przytoczę pewną anegdotę. Pewnego razu moja siostra zabrała synka na takie właśnie zakupy. Usłyszała"cebula jeśt źdrowa" i nim się obejrzała maluch siedzący w wózku wgryzł się w złapaną ze straganu cebulę. Całe szczęście,że złapał taką obraną. Nie obyło sie bez płaczu, ale dzieciak do dziś lubi cebulę. Jest to zawsze świetny sposób, bydziecko mogło dotknąć, powąchać i zobaczyć dary matki ziemi. A przy okazji juz nasza w tym głowa, by opowiedzieć skąd sięte cuda biorą.
Swoją drogą ten sam chłopczyk, który ma już dziś 7 lat, stwierdził ostatnio, ze chili które podarowałamsiostrze na krzaczku - świetnie wygladać będzie na świątecznej choince. Krzaczek był wykopany z mojej działki i razem zziemią wsadzony do doniczki. Nawet nie macie pojęcia jakie taki "kwiatek" urodzinowy robi wrażenie, gdy się mu przypniewielką złotą kokardę. Na tą chwilę wyczerpałam możliwości pomysłów na Tadka-Niejadka. Ale z pewnością nie jeden pomysł przyjdzie mi jeszcze dogłowy. Obiecuję na swą pasję kulinarną, że jeszcze się ten temat pojawi. A jeśli tylko wymyślę coś, by jedzeniemuszczęśliwić dzieci - napewno o tym usłyszycie. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie!!!
kaskada
usia_pieczona