O Królu Śledzi, świętach, poczuciu humoru i miłości całkiem serio ;-)
Uwaga suchar!
Uwaga suchar!
Jest coś w tym, że jak ktoś upiecze karkówkę latem, albo jesienią, natrze ją dobrze czosnkiem i majerankiem, pokroi na zimno, położy na pajdzie chleba i posmaruje chrzanem, to nie ma takiego twardziela, który by się nie złamał. A co z kaczką?
Zadanie z tekstem: Ile trzeba upiec placków, żeby na Święta mieć: makowiec, sernik i tartę z żurawiną i orzechami?
Na świątecznym stole zupa musi być. Najlepsza na świecie, albo chociaż wyjątkowa. Taka, która nie jest grana na co dzień, tylko występuje od święta. No więc musi to być boska zupa na święta ;-).
A właściwie kroczą, narzuciły sobie tempo maratończyka, który najpierw truchtem z wielkim zapałem, z energią zbieraną cały rok, ze strategią jak rozłożyć siły, co będzie się działo minuta po minucie, jakich pułapek się wystrzec, jakie szanse wykorzystać… rozpisaną na kilka miesięcy przed, z zapasem siły, z nadzieją mety, z obietnicą nagrody… nadchodzą! Mieszczą w sobie nadzieję, lęk, radość, tęsknotę, ale na tym etapie najpewniej OGROMNĄ robotę….
Chodzi za mną od tygodnia. A jak za mną coś chodzi to staje się obsesją. Ślinianki nie dają odpocząć, nadmiar śliny powoduje przyspieszone połykanie, a język oblizuje usta, które mlaszczą w poszukiwaniu spełniania.
Tak, jestem kminkową panienką. I kapuścianą. Ale nie, głąbem nie jestem. Choć głąby lubię zjadać na surowo, jako przegryzkę. Te w przenośni też, choć raczej nie trawię.
Obudziłam się o 5.00. Nic w tym dziwnego, skoro niedawno była to 6.00. Teraz jest 7.00 i już jest jasno. Wszyscy śpią. Uwielbiam tę ciszę i cieszę się, że słońce (tak, jest, dzień dobry ;-) ) też już wstało.
Mam tremę. To zdanie już napisałam i skasowałam ze dwa razy. Może i brzmi infantylnie, ale co poradzę, że jest nad wyraz prawdziwe?